Raków Częstochowa podzielił się punktami z Lechem Poznań. Remis dla piłkarzy spod Jasnej Góry uratował Daniel Szelągowski w ostatniej akcji meczu. 18-latek to wychowanek Korony Kielce.
W Poznaniu zmierzyła się drużyna reprezentująca Polskę w rozgrywkach Ligi Europy z zespołem, który jest liderem PKO BP Ekstraklasy. I od początku meczu zawodnicy obu drużyn zadbali o fantastyczne widowisko. Fakt, że Lechici są tak nisko w krajowej elicie nie miał znaczenia w tym pojedynku, gdyż od samego początku to gospodarze narzucili swój styl gry. Jednak z kilku wywalczonych rzutów rożnych niewiele wynikało.
Pierwsza groźna sytuacja Rakowa zakończyła się bramką dla zespołu Marka Papszuna. Na dodatek trener gości mógł mieć satysfakcję gdyż w tej akcji udział brali Oskar Zawada i Marcin Cebula. Obaj w ostatnim mecz z Wisłą Kraków usiedli na ławce. Na Lecha wybiegli już od pierwszych minut. Ten pierwszy strącił piłkę głową do byłego zawodnika Korony Kielce, ten popisał się jeszcze założoną siatką obrońcy gospodarzy i podał piłkę do Iviego Lopeza. Hiszpan otworzył wynik spotkania. Już po chwili Lopez zrewanżował się podaniem do Cebuli, ten główkował, ale dobrze w tej sytuacji zachował się Filip Bednarek.
To był czas Rakowa, gdyż goście co rusz nękali defensywę miejscowych, ale strzały Macieja Wilusza i kolejny Iviego Lopeza bronił golkiper z Poznania. Ta ofensywa przyjezdnych została nagrodzona. W 31. minucie premierową bramkę w barwach częstochowskiego klubu zaliczył Oskar Zawda, które został obsłużony wyśmienitym podaniem od Cebuli i z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Z drugiej strony piłkarze Dariusza Żurawia szybko odpowiedzieli. Po dośrodkowaniu Michała Skórasia w pole karne do futbolówki dopadł Mikael Ishak. Do przerwy to jednak częstochowianie byli aktywniejsi i mogli podwyższyć prowadzenie, ale na przerwę i tak schodzili prowadząc.
Początek drugiej połowy był fatalny w wykonaniu gości. Tuż po wznowieniu piłka zagrywana w pole karne trafił w rękę Wilusza. Sędzia wskazał na jedenasty metr, a karnego pewnym uderzeniem wykorzystał Jakub Moder. Już cztery minuty później Dani Ramirez z narożnika pola karnego świetnie przymierzył, nie dając szans Szumskiemu. Kilka minut później NIewulis mógł doprowadzić do remisu, gdy to z rzutu wolnego dośrodkował Lopez, ale obrońca źle trafił w piłkę i ta minęła słupek. Ivi Lopez świetnie się czuł tego popołudnia gdyż po chwili znów zmusił do interwencji Bednarka, w następnej sytuacji też spróbował zagrać dwójkową akcję z Patrykiem Kunem, ale był na spalonym. Gdy było bliżej końca spotkania Raków coraz częściej zamykał gospodarzy na ich połowie. Swoją szansę miał Gutkovskis, który pojawił się na placu gry. Minuty jednak uciekały, a sędzia doliczył tylko 3 minuty. I gdy wydawało się, że komplet punktów zostanie w stolicy Wielkopolski, na samotny rajd zdecydował się młodzieżowiec Daniel Szelągowski. 18 – latek mijał rywali jak treningowe tyczki, przedarł się przez obronę gospodarzy i technicznym strzałem na długi słupek pokonał Bednarka i uratował mecz dla częstochowian.
– Każdy kibic jest zadowolony, każda osoba oglądająca mecz miała kawał frajdy, o to też zresztą chodzi w piłce nożnej. Spotkanie było bardzo piłkarskie, dwie drużyny patrzyły sobie w cztery oczy. My, jako trochę taki kopciuszek, przyjechaliśmy do wielkiego Lecha, który gra w Lidze Europy, który ma jakość piłkarską przede wszystkim. Byliśmy odważni, graliśmy z charakter, mieliśmy plan, który chcieliśmy wykonać. Trochę pozostaje niedosyt, bo sytuacji stuprocentowych mieliśmy więcej niż rywal. Z drugiej strony wiemy jednak, jaki to jest trudny teren. Trzeba szanować ten punkt, ale żeby on był dobry, musimy wygrać kolejne starcia mówił po spotkaniu Goncalo Feio, który na ławce trenerskiej zastępował Marka Papszuna. Po czym dodał – To spotkanie miało nas zweryfikować i uważam, że zdaliśmy ten egzamin. Walczyliśmy jak równy z równym, z bardzo dobrym piłkarsko zespołem, któremu życzę powodzenia w Lidze Europy.
W następną niedzielę Raków zmierzy się w Bełchatowie z beniaminkiem Wartą Poznań.