Branża hotelarska liczy straty i obawia się redukcji etatów. Październik, listopad i grudzień były dla niej zazwyczaj miesiącami dobrego prosperowania. Po zakończonych urlopach Polacy wyjeżdżali bowiem w delegacje i na szkolenia, z kolei w grudniu organizowano wigilie pracownicze. Jesienią i zimą hotele odnotowywały pełne obłożenie. Obecnie rezerwacje na Opolszczyźnie sięgają zaledwie 15%. Przypomnijmy, od 7 listopada decyzją rządu hotele są dostępne tylko dla gości przebywających w podróży służbowej.
Jak informują hotelarze, redukcje w etatach zaczęły się już wiosną. – Problemem są także goście zagraniczni, którzy z powodu obostrzeń obowiązku kwarantanny nie przyjeżdżają – mówi Łukasz Łabanowski, dyrektor hoteli DeSilva i Mercure w Opolu. – W zasadzie frekwencja rezerwacji w Opolu jest teraz na poziomie 15%. Jeśli chodzi o segment gości, to jest to segment biznesowy i tylko krajowy. Zamknięte granice z Czechami czy obowiązek odbycia kwarantanny po przyjeździe z Niemiec powodują, że ilość rezerwacji zagranicznych spadła do niemal zera.
Piotr Mielec, dyrektor Opolskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej zaważa, że sytuacja jest bardzo ciężka. – Większość personelu wykorzystała już urlopy, w tym te zaległe. Mierzymy się z drugą falą koronawirusa – mówi. – Część pracowników po prostu czeka, ma zmniejszone pensje, część dostała wypowiedzenia. Niektóre hotele zostały czasowo zamknięte, działalność została zawieszona. Do tej pory nie mamy sygnałów, przynajmniej jeśli chodzi o naszych członków, żeby miało dojść do „plajty”. Częściej takie informacje pojawiają się w przypadku np. gastronomii.
– Mówi się o tym, że branża hotelarska będzie się odbudowywać nawet przez trzy lata, licząc od momentu, kiedy wrócimy do względnie normalnego funkcjonowania – dodaje Piotr Mielec.
Przypomnijmy, na razie dla osób, które nie odbywają podróży służbowych hotele pozostają zamknięte do 29 listopada.