Mieszkańcy Supraśla obawiają się, że w miasteczku powstaną bloki, i tym samym uzdrowisko straci swoje walory turystyczne. Zgodnie z planami deweloperzy w samym centrum zamierzają postawić nowe budynki mieszkalne i usługowe.
– Tam, gdzie miałyby powstać te bloki, przedsiębiorcy pracują na bazie charakteru tego miasta. Stare budynki – często zniszczone – są zamieniane na malutkie, ale bardzo ładne obiekty, gdzie prowadzą działalność gospodarczą restauratorzy, niewielcy rzemieślnicy – mówi Tomasz Skurski, współwłaściciel jednego z ośrodków turystycznych w Supraślu.
Jak informuje burmistrz miasta Radosław Dobrowolski – od kilku miesięcy teren dawnej fabryki Cytrona, znanej też jako „Stolarnia”, ma nowego właściciela. Poprosił on Gminę Supraśl o zaopiniowanie wizualizacji budynków. Swoje opinie – wyrażają już mieszkańcy, którzy sprzeciwiają się budowie osiedli w miasteczku.
– Stal i szkło (…). Być może mieli na myśli jakąś zabudowę kamieniczną, niższą, charakterystyczną dla Supraśla. Myślę, że tego nie powinniśmy się bać. Natomiast bloki z balkonami ze stali i szkła w centrum miasta – mnie osobiście oburzyły – mówi jedna z mieszkanek uzdrowiska.
16 listopada na wniosek burmistrza zebrała się Miejska Komisja Urbanistyczno-Architektoniczna, która – prawie jednogłośnie – negatywnie wypowiedziała się o wizualizacjach. Burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski mówi, że nie akceptuje zaproponowanego wyglądu budynków i zapowiada zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Mają polegać na wprowadzeniu tzw. wzornika elewacyjnego, aby wykluczyć dowolność w kształtowaniu nowych elewacji budynków. Burmistrz ponadto wskazuje, że inwestor musi liczyć się z nadzorem konserwatora zabytków, a także – że obowiązujący plan miejscowy chroni Supraśl przed utratą turystycznych walorów. Prosi także o „nieprzypisywanie złych intencji władzom miasta”. W podobnym tonie wypowiada się jeden z inwestorów – Piotr Grycuk z białostockiej spółki „Mój Supraśl”.
– Apeluję o obiektywne, a nie tylko o emocjonalne podejście (…). Ze swojej strony mogę zagwarantować, że będziemy inwestorem, który będzie zwracał uwagę na detale i na to, jak to będzie zbudowane i wykończone. Taki mamy rys – i nie jest to cytryna, którą za wszelką cenę musimy wycisnąć w kontekście maksymalizacji dochodu – podkreśla deweloper.
„STOP budowie bloków w Supraślu”
Mieszkańcy, którzy są zaniepokojeni planami inwestora, mówią o tym m.in. na facebookowej stronie „STOP budowie bloków w Supraślu”. Tam też 13 listopada poinformowali, że projekt studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Supraśl „otwiera drogę do budowy dużego blokowiska na terenach starej stolarni”.
Chodzi konkretnie o działki dewelopera – spółki „Mój Supraśl”. Jak widać na skanach projektu, studium miałoby dopuszczać na tych nieruchomościach zwiększenie maksymalnej wysokości zabudowy na ponad 12 metrów, a także zwiększenie tak zwanego wskaźnika intensywności zabudowy do 2,0. To oznacza, że na 12 768 metrów kwadratowych powierzchni obu działek – mogłoby przypadać 25 536 metrów kwadratowych powierzchni wszystkich kondygnacji budynków (także z garażami).
Władze Supraśla nie kwestionują, ani też nie potwierdzają autentyczności opublikowanych skanów. Jak mówi Aleksandra Budlewska z magistratu:
– W związku z tym, że ostatnio zablokowali to radni, to na razie wstrzymaliśmy prace nad studium (…). To mogą być prawdziwe (zapisy – przyp. autora), jeżeli to jest skan – no to może być tak. Może był taki moment w naszych ustaleniach, że przyzwalaliśmy na jakieś zwiększenie.
Burmistrz Supraśla Radosław Dobrowolski wskazuje, że w polityce zagospodarowania gminy wiążący jest plan miejscowy, a nie studium. Mówi, że projekt studium „to nie jest prawny dokument”.
– Studium jest po to, że zawsze idzie bardziej do przodu, żeby potem – realizując plan miejscowy – można było coś ograniczać – podkreśla.
Aleksandra Budlewska z Urzędu Miejskiego w Supraślu przyznaje, że zapisy w projekcie studium mogą otworzyć drogę do zmian w planie miejscowym. Zapytana, dlaczego akurat działki dewelopera znalazły się w projekcie studium, odpowiada: „To trzeba byłoby zapytać urbanisty. My naprawdę wszystkich zapisów nie pamiętamy, dlaczego, które i jak były uchwalane”, a burmistrz dodaje „nie jestem w stanie stwierdzić, kto o to wnioskował, to nie ma żadnego związku”.
Piotr Grycuk ze spółki „Mój Supraśl” również wskazuje, że wiążący jest plan miejscowy.
– Studium to jest praca nad ewentualną jego zmianą. Nie odnoszę się do tego, czy coś się zmieni, czy nie, ja się odnoszę do dokumentów, które nas obowiązują na etapie zakupu nieruchomości, która była nabyta trzy miesiące temu – wskazuje.
Zapytany, dlaczego akurat jego działki zostały uwzględnione w projekcie studium odpowiada:
– Trudno mi się ustosunkować do tego projektu. Musiałbym go zobaczyć. Ja osobiście nie widziałem tego projektu.
Tomasz Ołdytowski: wiele zależy od radnych
Prezes Towarzystwa Przyjaciół Supraśla architekt Tomasz Ołdytowski ma nadzieję, że w uzdrowisku nie będzie „blokowiska”. Liczy na to, że miejscy radni staną na wysokości zadania.
– Tu jest rola ogromna członków rady, którzy są zrzeszeni w różnych komisjach, m.in. w komisji infrastruktury, komisji uzdrowiskowej, którzy powinni w tym momencie pilnować, żeby nie wymknęło się to spod kontroli i żeby nie doszło do zmiany planu miejscowego, która spowodowałaby nieograniczonej wysokości zagęszczenie zabudowy. To jest rzecz naganna, że to, co w tej chwili nam się szykuje, jest wywróceniem do góry nogami od 60 lat prowadzonej polityki. Każdy plan miejscowy, po roku 1957 – czyli kiedy wpisano miasto do rejestru zabytków – szanował tę zabudowę, nie wprowadzał zabudowy wielorodzinnej, zabudowy więcej niż 1,5-2,5 kondygnacji, a tu w tej chwili szykuje nam się blokowisko, które zniweczy dotychczasową pracę wielu pokoleń, wielu ludzi, instytucji, organizacji pilnujących czystości krajobrazu Supraśla – mówi Tomasz Ołdytowski.