Szymon Kuczyński, żeglarz który w 2018 roku zakończył samotny rejs dookoła świata przypłynął Wisłą do Sandomierza. Morza i oceany przemierzał łodzią o długości zaledwie 6 metrów. Do Sandomierza przypłynął jeszcze mniejszym jachtem. Warunki żeglowania po górnej Wiśle określił jako trudne, ale docenił Sandomierz za infrastrukturę wodniacką.
Szymon Kuczyński twierdzi, że spokojniej pływało mu się pośrodku oceanu, niż na królowej polskich rzek, gdzie jest wiele nieoczekiwanych przeszkód i brakuje oznakowania toru wodnego. Zdarza się, że nie jest wskazane, pod którym przęsłem mostu należy przepływać, nie ma podanej wysokości nad lustrem wody, a więc nie wiadomo, czy kłaść maszt. Nie ma też znaków dotyczących promów linowych, co przy postawionym maszcie jest groźne. W Wiśle zdarzają się też duże kamienie i inne przeszkody, ale najgorsze jest to, że jest bardzo słabe oznakowanie odległości.
– W trakcie rejsu po górnej Wiśle jedna osoba stoi na pokładzie i steruje, a druga cały czas się rozgląda. Nie jestem za jakimiś wielkimi inwestycjami na Wiśle, niech ona będzie dzika, ale o podstawowe elementy trzeba zadbać – stwierdził żeglarz.
Zwrócił też uwagę na słabą infrastrukturę związaną z cumowaniem. Na zerowym kilometrze Wisły, czyli w Oświęcimiu nie ma takiej możliwości, w Krakowie również nie. Sandomierz jako przystań wypada według żeglarza bardzo dobrze. To pierwsze miejsce na 269 kilometrze żeglownej Wisły, gdzie jest marina. Można się zatrzymać i przenocować. Ponadto widać, że miasto jest związane z Wisłą, tereny nadwiślańskie są zagospodarowane – dodał żeglarz.
Szymon Kuczyński i jego partnerka Anna Jastrzębska w trakcie swojego pobytu w Sandomierzu przygotowują materiały nt. warunków pływania po Wiśle, które chcą opublikować.