Kilkunastu jeźdźców wzięło udział w Hubertusie, który odbył się przed pałacem w Kurozwękach. Ze względu na epidemię frekwencja na imprezie była znacznie niższa niż zwykle – przeprowadzono ją w reżimie sanitarnym.
Podczas Hubertusa odbyła się tradycyjna pogoń za lisem. Jeden z jeźdźców miał przypiętą do ramienia lisią kitę, a reszta musiała go dogonić. Marika uczestnicząca w tym pościgu powiedziała, że pogoń za lisem wymaga bardzo dobrych umiejętności jeździeckich, ponieważ koń w galopie może osiągać prędkość około 40 km/h, a nawet więcej.
– W takim wyścigu koń musi być bardzo zwrotny, ponieważ „lis” ucieka w różne strony, trzeba też zwracać uwagę na innych jeźdźców, aby nie doszło do zderzenia. Jest mnóstwo fajnej zabawy i wspólne spotkanie – stwierdziła nasza rozmówczyni.
Paweł Staszczak z Ochotniczego Szwadronu im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich w Kielcach powiedział, że Hubertus w Kurozwękach to promocja hipiki i co się z tym wiąże także kawalerii. Warto to robić, ponieważ to wszystko wiąże się z historią Polski. Dodał, że zajmowanie się końmi niesie wiele korzyści. Uczy szacunku do zwierząt i cierpliwości. Podkreślił, że koń to zwierzę bardzo mądre i wierne człowiekowi.
Publiczność oglądająca Hubertusa mogła także zobaczyć pokazy powożenia bryczek. Kilka z nich paradowało przed pałacem. Woźnica Damian Szeleścik powiedział, że tajemnicą dobrego powożenia są przede wszystkim zgrane konie i pasja do nich oraz systematyczne treningi .
Hubertusa zakończyło wspólne biesiadowanie.