Nie żyje Alfreda Zawierucha-Rubak, lekarz rodzinny, wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, radna sejmiku III kadencji.
Urodziła się 4 września 1956 roku w Bielinach. Z wykształcenia lekarz medycyny. Ostatnio pracowała jako dyrektor Zespołu Ośrodków Zdrowia w Górnie, była wojewódzkim konsultantem w dziedzinie medycyny rodzinnej. Była także związana ze wspólnotą Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej na Świętym Krzyżu.
– Jako lekarz przez lata opiekowała się oblatami, jej mąż jest u nas organistą – mówi ojciec Marian Puchała, superior klasztoru. – Ponadto, małżeństwo pani Alfreda i Mirosław byli honorowymi oblatami od około 10 lat. To tytuł nadawany przez ojca generała naszego zgromadzenia za pośrednictwem prowincjała Polskiej Prowincji osobom, które starają się żyć naszym charyzmatem oblackim: wspomaga ubogich, interesuje się misjami. Wiemy, że pani Alfreda była bardzo oddaną lekarką, będzie nam jej bardzo brakowało – dodaje.
Msza święta żałobna odbędzie się na Świętym Krzyżu we wtorek (20 października) o godz. 11, natomiast msza pogrzebowa w kościele parafialnym w Bielinach o godz. 14. Alfreda Zawierucha-Rubak zostanie pochowana na cmentarzu w Bielinach.
Alfreda Zawierucha-Rubak
Urodziła się 4 września 1956 roku w Bielinach. Z wykształcenia lekarz medycyny. Ostatnio pracowała jako dyrektor Zespołu Ośrodków Zdrowia w Górnie, była wojewódzkim konsultantem w dziedzinie medycyny rodzinnej. Wiceprzewodnicząca Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, radna III kadencji; zastępca przewodniczącego Komisji Edukacji, Kultury i Sportu; członkini Komisji Zdrowia, Polityki Społecznej i Spraw Rodziny. Zasiadała w Radzie Społecznej Świętokrzyskiego Centrum Onkologii w Kielcach.
Żegnaj Fredziu
Nie żyje Alfreda Zawierucha Rubak. Przede wszystkim lekarka, ale również wiceprzewodnicząca Sejmiku jednej z poprzednich kadencji, kobieta wielu pasji i funkcji społecznych, wraz z mężem Mirosławem honorowy członek zakonu Oblatów, wreszcie członek stowarzyszenia Per Crucem.
Każdy kto znał Fredzię wie, że rzadko spotyka się osobę o tak otwartym sercu, tak skorą do pomocy, tak kochającą ludzi. Zawsze uśmiechnięta, zawsze optymistyczna, nigdy nie narzekająca, może dlatego zawsze otoczona miłością.
COVID-19 przerwał jej piękne życie, zostawiając pogrążonego w rozpaczy męża i przyjaciół.
Do szpitala trafiła kilka dni temu, ale ufaliśmy, że da radę, że wirus cofnie się przed jej radością życia, wewnętrzną siłą, przed determinacją medyków. Niestety…
Setki myśli kłębią się dzisiaj, gdy wspominam Fredzię. Każde z tych wspomnień to słoneczne, radosne wspomnienie. Lata temu spędzaliśmy razem Sylwestra. Wicepremier Przemysław Gosiewski poprosił Fredzię do tańca. Coś jednak poszło nie tak, bo w pewnym momencie oboje musieli podnosić się z podłogi. Czy to popsuło humory, skwasiło zabawę? Nie. Od tamtej pory utarło się natomiast, że Fredzia… obaliła rząd.
Z każdej sytuacji wychodziła z optymizmem i nawet jak sprawa była beznadziejna, powtarzała rytualne „zróbmy coś”.
Ktoś powiedział, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale po niektórych pozostają puste miejsca. Dla Alfredy, naszej Fredzi, pozostanie miejsce w naszych sercach i wspomnieniach.
Na zawsze.
Janusz Knap