Pierwszą w Polsce operację wszczepienia implantu pniowego u dziecka przeprowadzili bydgoscy lekarze. To szansa na słyszenie i mówienie dla osób, które z powodu wad, nie mogą mieć implantu ślimakowego.
Operacja niespełna dwuletniej, niesłyszącej od urodzenia Emilki trwała pięć godzin. Lekarze pracowali w newralgicznym punkcie mózgu. Operowali dr hab. Józef Mierzwiński i dr Dariusz Paczkowski ze Szpitala Dziecięcego.
– U tak małego dziecka te struktury są znacznie mniejsze. Trzeba było odpreparować od pnia wszystkie nerwy twarzowe, znajdujące się w tylnej jamie. Są to zarówno nerwy, które pozwalają na ruchy mimiczne twarzą, na połykanie, a także zawiadują czynnością serca – mówił dr Dariusz Paczkowski. – To jest elektroda długości około 2 cm, szerokości około 4 mm, ma 22 kontakty i jest połączona z urządzeniem pod czaszką, które stymuluje impulsy elektryczne – tłumaczyłi.
– Najbardziej paraliżującym nasz zespół sprawą – poza chęcią niesienia pomocy, by dziewczynka zaczęła mówić – jest fakt, że znamy mamę, widzieliśmy dziecko, które jest sprawne, mądre, reaguje, porozumiewa się językiem migowym – mówił dr hab. Józef Mierzwiński. – Żeby założyć tę płytkę, trzeba było przebrnąć przez gęstwinę nerwów i naczyń, których uszkodzenie każdegokolwiek z nich, to nawet strach pomyśleć, co może się zdarzyć – opowiadał.
– Bardzo się baliśmy, ale bardzo wierzyliśmy, że się uda – mówiła mama dwulatki. – Emilka nie słyszy nic, nie ma żadnej szansy, by normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Nie chcieliśmy jej pozbawiać jedynej możliwości na 100-procentowe, normalne życie – tłumaczyła.
Elektroda ma zacząć działać za kilka tygodni. Emilkę czeka jeszcze długa rehabilitacja.