40 lat temu, 17 września 1980 r., zebrani w Gdańsku przedstawiciele wolnego ruchu związkowego z całej Polski zdecydowali o stworzeniu NSZZ „Solidarność”. Decyzja o powołaniu ogólnopolskiego związku zawodowego wykuwała się w toku sporów i w niepokoju o reakcję władz komunistycznych.
31 sierpnia 1980 r., tuż po podpisaniu Porozumienia Gdańskiego, przywódca tamtejszego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego Lech Wałęsa w przemówieniu do rozentuzjazmowanego tłumu robotników i innych mieszkańców Gdańska zgromadzonych przed bramą stoczni podsumował najważniejsze zapisy historycznego dokumentu. Wśród nich wymienił ten, który u rządzących PRL wywoływał największy strach, ponieważ uderzał w fundamenty systemu totalitarnego i ich myślenia o społeczeństwie podporządkowanym hegemonicznej partii politycznej. „Mamy wreszcie niezależne samorządne związki zawodowe, mamy prawo do strajku, a następne prawa ustanowimy niedługo!” – ogłosił. Nieprzypadkowo użył liczby mnogiej. Porozumienie przewidywało możliwość tworzenia związków zawodowych, które, jak zakładały władze, byłyby od nich niezależne, ale zarejestrowane w Centralnej Radzie Związków Zawodowych.
Warto przytoczyć czwarty punkt Porozumienia Gdańskiego: „Międzyzakładowy Komitet Strajkowy jako Komitet Założycielski […] ma swobodę wyboru formy jednego związku lub zrzeszania w skali Wybrzeża”. Ten fragment był szczególnym przedmiotem zainteresowania władz, które zakładały, że ogólnopolski związek zawodowy może być trudnym przeciwnikiem.
Związki, w formie przewidzianej porozumieniem z 31 sierpnia, powstawały w pierwszych dniach września. 4 09 w Zakładach Mechanicznych „Ursus” zebrali się przedstawiciele największych warszawskich zakładów pracy, m.in. FSO i Huty Warszawa. Efektem ich obrad było powołanie Tymczasowego Zarządu Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Mazowsze”. Na jego czele stanęli Zbigniew Bujak, Seweryn Jaworski i Wiktor Kulerski. W Wałbrzychu powołano Wojewódzką Międzyzakładową Komisję Niezależnych Związków Zawodowych. Na mapie Polski wyłaniały się cztery najważniejsze ośrodki organizującego się ruchu związkowego – Pomorze, Górny i Dolny Śląsk oraz Mazowsze.
Koncepcja jednolitego, ogólnopolskiego związku zawodowego wykuwała się z dala od gdańskiego epicentrum sierpniowych protestów. Wrocławski Międzyzakładowy Komitet Założycielski postulował zbudowanie jednego niezależnego, samorządnego związku zawodowego. Wstępny projekt statusu przygotowywała w pierwszych dniach września wąska grupa intelektualistów związanych z tamtejszym uniwersytetem i Ossolineum. Współpracowało z nimi kilku prawników. Kluczowy wpływ na kształt statusu miał wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego, mediewista, były partyjny rewizjonista i uczestnik wydarzeń 1968 r., Karol Modzelewski. Projektując strukturę przyszłego związku zawodowego, inspirował się m.in. hiszpańskimi Komisjami Robotniczymi, które odegrały istotną rolę w okresie reform demokratycznych po śmierci gen. Franco. Modzelewski stwierdził, że struktura zarządzania związkiem powinna być trzystopniowa. Nastroje „antybiurokratyczne”, dominujące wśród robotników, sprawiły, że nazwał je tak, aby podkreślić kolegialny charakter podejmowanych w nich decyzji. Związkiem na poziomie zakładu pracy miała przewodzić Komisja Zakładowa, regionem – Komisja Regionu, a całym związkiem na poziomie ogólnopolskim – Komisja Krajowa. „Nazwy te spodobały się chyba dlatego, że słowo +zarząd+ źle kojarzyło się wielotysięcznej rzeszy aktywnych twórców tego związku. Ktoś miałby nami zarządzać? My wszyscy rządzimy tu sami!” – wspominał Modzelewski w autobiografii „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca” (2013). Kierownictwo wrocławskiego MKZ miało za sobą realne wsparcie miejscowych robotników pragnących rządzić się samodzielnie. Na pierwsze spotkanie MKZ 1 września 1980 r. przybyło 3 tys. delegatów z województwa wrocławskiego i okolicznych.
12 września delegacja wrocławskiego MKZ udała się do Gdańska. Zgodnie z przewidywaniami wrocławian tamtejszy, najważniejszy w Polsce, MKZ przygotował już własny projekt statutu przyszłego związku zawodowego. Zaskakująca była jednak jego treść. W przeciwieństwie do projektu Karola Modzelewskiego przewidywał on tylko dwa poziomy organizacji – zakładowy i regionalny. Wątpliwości nie pozostawiał również projekt dokumentu. Na jego stronie tytułowej napisano: „Niezależny Samorządny Związek Zawodowy – Związek Wybrzeża”.
Delegacja spotkała się z Lechem Wałęsą, który według wspomnień Modzelewskiego unikał dyskusji nad kształtem związków zawodowych. Także większość twórców Wolnych Związków Zawodowych była przeciwko tworzeniu „biurokratycznej centrali związkowej”. Wyjątkiem był m.in. Lech Kaczyński, który w pełni popierał wrocławian. Gorącym zwolennikiem powołania jednego związku był też Jacek Kuroń, który z powodu sporów z doradcami strajkujących na wynik rozmów delegacji wrocławskiej oczekiwał w mieszkaniu Anny Walentynowicz.
Zdaniem Modzelewskiego na „ostrożność” większości uczestników strajków na Wybrzeżu wpływał brak zaufania wobec związkowców z innych regionów, którzy mogli być manipulowani przez władze i bezpiekę. Niechętnie patrzono także na wszelkie pomysły przypominające dawne, scentralizowane i kontrolowane przez komunistyczne władze związki zawodowe. Zwolennicy regionalizacji podkreślali, że wszelkie decyzje dotyczące spraw pracowniczych powinny zapadać w zakładach pracy i regionach. Ostateczną decyzję odłożono do spotkania wszystkich MKZ-ów, które miało się odbyć w Gdańsku 17 września.
Dzień wcześniej w Katowicach podpisano ostatnie z czterech porozumień: pomiędzy rządem a MKS-em Huty Katowice. Był to kolejny przełom dla losów niezależnych związków. Zapisy porozumienia były doprecyzowaniem zapisów Porozumienia Gdańskiego. „Władze zgodziły się, że będą powstawały niezależne i samorządne związki zawodowe, które będą miały prawo działać w tych zakładach, których przedstawiciele wchodzili w skład Międzyzakładowych Komitetów Strajkowych. W pozostałych wykluczano powstanie nowych związków. Dlatego na początku września wybuchła kolejna fala strajków. Do najważniejszego z nich doszło w Hucie Katowice. 11 września podpisano tam zapomniane dziś czwarte porozumienie, które umożliwiało powstawanie związków zawodowych we wszystkich zakładach pracy w Polsce” – zaznaczył w rozmowie z PAP historyk, prof. Antoni Dudek z UKSW.
Dzień przed planowanym spotkaniem w rozmowach między wrocławskim a gdańskim MKZ postulaty wrocławian nie zostały uwzględnione, zasugerowano jedynie możliwość przyjęcia statutu NSZZ „Wybrzeże” przez wszystkie inne regionalne struktury związkowe. Nie oznaczało to powstania ogólnopolskiego związku w jakiejkolwiek formie. Jedyną szansą na jego zorganizowanie było zgodne działanie wszystkich MKZ spoza Wybrzeża. Jeszcze 16 września za pomysłem wrocławian opowiedzieli się przedstawiciele Mazowsza i Poznańskiego. Wspólnie sformułowali projekt uchwały, która zakładała zbudowanie jednego związku zawodowego z Komisją Krajową na czele. Za stworzeniem jednolitej organizacji o zasięgu krajowym opowiedziała się również część ekspertów, m.in. Jan Olszewski, adwokat, obrońca represjonowanych opozycjonistów. Jednoznacznie nieprzejednani pozostali dwaj inni doradcy – Bronisław Geremek i Tadeusz Mazowiecki.
17 września do Gdańska przyjechało ok. 300 delegatów z całej Polski reprezentujących regiony, branże i duże zakłady pracy. Obok przywódców strajków z Trójmiasta byli m.in. liderzy ze Szczecina z Marianem Jurczykiem (Stocznia Szczecińska), z Warszawy ze Zbigniewem Bujakiem (Ursus) i Kazimierzem Świtoniem ze Śląska. Zgodnie z przewidywaniami model ogólnopolski forsowali przede wszystkim przedstawiciele słabszych ośrodków i Dolnego Śląska. Poparła ich większość ekspertów z Warszawy. Ostatecznie zwyciężył kompromis. Centrala związku miała pełnić funkcje koordynacyjne w stosunku do cieszących się dużą autonomią organizacji regionalnych i zakładowych.
Podczas gdańskiego spotkania ustalono także nazwę organizacji: Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”. Dodanie słowa „Solidarność” zaproponował Karol Modzelewski. Było to nawiązanie do tytułu „Strajkowego Biuletynu Informacyjnego Solidarność”, który po raz pierwszy ukazał się w trakcie protestów w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. „Solidarność” w nazwie miała również odróżniać nowy związek od innych „niezależnych” organizacji tworzonych z inspiracji władz. Nazwa ta zwróciła uwagę Modzelewskiego także podczas podróży z Gdańska do Wrocławia. Na jednej z fabryk w Pruszczu Gdańskim widział transparent z napisem „MKS – solidarność”. „Oznaczało to, że zakład uczestniczy we wspólnym, solidarnościowym strajku z innymi fabrykami i ma swojego przedstawiciela w Międzyzakładowym Komitecie Strajkowym z siedzibą w Stoczni Gdańskiej” – wspominał Modzelewski.
Zwolennicy powołania ogólnopolskiego związku zawodowego argumentowali również, że należy uporządkować panujący chaos. Wiele już istniejących związków w pierwszych dniach września zrywało z dotychczasowym uzależnieniem od reżimu i występowało z Centrali Robotniczych Związków Zawodowych, a następnie przyjmowało skrót: NSZZ.
„Postanawiamy powołać ogólnopolski związek pod nazwą Niezależny Samorządny Związek Zawodowy +Solidarność+ i utworzyć Komisję Krajową Związku z siedzibą w Gdańsku. Terenem działania związku będzie obszar Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” – stwierdzano w projekcie uchwały zgłoszonej 17 września. Dyskusja wokół tych założeń była niezwykle burzliwa i emocjonalna. Pojawiały się m.in. krytyczne wobec Wybrzeża argumenty o dążeniu do zerwania z resztą ruchu związkowego. Dopiero wspólne wystąpienie kilku regionów przesądziło losy obrad. Nastroje wyczuł przywódca rodzącego się ruchu związkowego. „Zgoda, tak właśnie musimy zrobić. Trzeba tylko zadbać, żeby ta krajowa komisja porozumiewawcza [powołana do przygotowania statutu i złożenia wniosku o jego zarejestrowanie – przyp. red.], którą powołamy, nie narzucała decyzji regionom. A teraz kończymy spotkanie i przewodniczący wszystkich delegacji spotkają się w małej sali na pierwszym piętrze, żeby dograć szczegóły wspólnej rejestracji” – powiedział przewodniczący gdańskiego MKZ Lech Wałęsa. Część delegatów i doradców, m.in. Bronisław Geremek, pozostała przy swoich opiniach. Argumentowali, że władze nie zgodzą się na jeden, silny związek.
Pełny statut nowej organizacji pisali m.in. trzej prawnicy związani z opozycją: wspomniany wcześniej Jan Olszewski, a także Andrzej Stelmachowski i Wiesław Chrzanowski. Projekt składał się z ponad 40 punktów. Precyzował sprawy związane z działalnością, stanowił o zjazdach zwoływanych co dwa lata i wyborach władz. 22 września 1980 r. Krajowa Komisja Porozumiewawcza zatwierdziła dokument. A dwa dni później Wałęsa złożył statut NSZZ „Solidarność” w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie. Dokument nie zawierał zapisu mówiącego o kierowniczej roli PZPR.
10 listopada przed budynkiem Sądu Najwyższego w Warszawie na decyzję w sprawie „Solidarności” czekały tłumy ludzi. Gdy na schodach pojawił się Wałęsa z ręką podniesioną do góry ze znakiem „V”, wszystkich ogarnęła euforia. Lider gdańskich stoczniowców potwierdził: „Mamy wszystko, czego chcieliśmy”. Sąd Najwyższy uchylił poprawki wprowadzone 24 października do Statutu „Solidarności” przez warszawski Sąd Wojewódzki bez porozumienia ze stroną solidarnościową. Najważniejszą sprawą było przywrócenie prawa związkowców do strajku. Przedstawiciele „S” zgodzili się na dołączenie aneksu – postanowień konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz fragmentu Porozumienia Gdańskiego, w którym MKS uznawał przewodnią rolę PZPR w państwie.