Dziki coraz odważniej wkraczają na ulice Sandomierza. Dwa stada tych zwierząt widziane były na peryferiach miasta, m.in. na ul. Przemysłowej, Działkowiczów i Błonie, a nawet na ruchliwej Żwirki i Wigury oraz Lubelskiej.
Rolnicy skarżą się, że dziki niszczą uprawy kukurydzy i ziemniaków. Podchodzą też pod domostwa, wywołując strach wśród mieszkańców, którzy podkreślają, że locha z małymi potrafi być bardzo agresywna. Dziki wychodzą wieczorami na żer, stwarzając zagrożenie dla pieszych i zmotoryzowanych.
Mieszkańcy wiosek sąsiadujących z Sandomierzem także znają ten problem. Krzysztof Czosnek z Nowego Kamienia potwierdza, że niedawno jadąc wieczorem do Sandomierza sam był świadkiem, jak 11 małych dzików przebiegło przez drogę.
– Niektóre kobiety boją się same iść na swoją działkę, ponieważ dziki potrafią być niebezpieczne. Jeden z moich znajomych spotkał dzika na wale wiślanym i musiał uciekać, ponieważ zwierzę zaczęło go gonić – dodał Krzysztof Czosnek.
Nad rozwiązaniem problemu pracują władze Sandomierza. Zastępca burmistrza Paweł Niedźwiedź powiedział, że nawiązana została współpraca z dwoma kołami łowieckimi z Sandomierza i gminy Dwikozy.
– Wspólnie podjęto decyzję, że zwierzęta będą płoszone, bo na terenie miasta nie można prowadzić odstrzału. Użyte zostaną kołatki, gwizdki, trąbki i inne hałaśliwe przedmioty. Zaangażowani w akcję będą szli w kierunku gminy Dwikozy tyralierą, płosząc dziki mające swoje legowiska w sąsiedztwie zabudowań gospodarczych – powiedział wiceburmistrz.
Akcja musi być wielokrotnie powtórzona, aby dziki skutecznie wyprowadziły się z Sandomierza. Jeśli legowisko zwierzęcia będzie naruszane systematycznie, wówczas dzik przeniesie się w inne miejsce. Do tych działań potrzebna jest duża grupa, ponad 60 osób. Najprawdopodobniej zaangażowane zostaną pozostałe koła łowieckie z powiatu sandomierskiego oraz sołtysi. Po skompletowaniu składu, wyznaczony zostanie pierwszy termin akcji płoszenia dzików.