Czy firma Eneris zapłaci kary za nieterminowy odbiór odpadów od mieszkańców Kielc. Jaka będzie ich wysokość? Urzędnicy z ratusza zatajają te informacje przed opinią publiczną. Agata Binkowska, dyrektor wydziału gospodarki komunalnej twierdzi, że ujawnienie wysokości kar byłoby nieeleganckie. Nie przekonuje jej to, że chodzi o pieniądze podatników. Problemy z uzyskaniem informacji zgłaszają też kieleccy radni.
W lipcu opisywaliśmy tonące w śmieciach kieleckie osiedla. Firma Eneris, która za odbiór śmieci dostaje 35 mln zł, problemy i opóźnienia w opróżnianiu kontenerów tłumaczyła m.in. urlopami pracowników. Była to kolejna taka sytuacja w tym roku. W kwietniu, Eneris zrzucał winę za opóźnienia na pandemię koronawirsua.
W rozmowie z Radiem Kielce, Agata Binkowska dyrektor wydziału gospodarki komunalnej twierdzi, że nota księgowa z kwotami kar, wynikającymi z niedotrzymania warunków umowy została przesłana do wydziału finansowego ratusza.
– Dziś nie mam wiedzy czy została ona zaksięgowana i sprawdzona. Dlatego nie mogę podać informacji na temat wysokości kwot – tłumaczy.
Zbulwersowany całą sytuacją jest radny Marcin Stępniewski z klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości. Jak podkreśla, temat nieterminowego odbioru odpadów budzi wśród mieszkańców duże kontrowersje. Zastanawiające są także niskie kary, które miasto nakładało dotychczas na firmę odpowiedzialną za odbiór odpadów.
Radny podjął interwencję w wydziale gospodarki komunalnej i środowiska, aby ustalić jakiej wysokości kary miasto nałożyło na firmę Eneris w lipcu, co nie okazało się prostą sprawą.
– Niestety od samego początku miałem wrażenie, że urzędnicy starają się zrobić wszystko, abym nie poznał wysokości kar. Dokumenty, które zostały mi udostępnione, nie uwzględniały sumy obciążeń, które miasto nałożyło na spółkę. Znajdowało się tam kilkaset pozycji, policzenie tego ręcznie byłoby praktycznie niemożliwe i przekroczyłoby czas pracy urzędu. Z pobieżnej analizy wynika, że kara za nieterminowy odbiór odpadów wyniesie kilkaset tysięcy złotych. Dlatego zaskakuje tym bardziej fakt, że miasto nie mówi o tym głośno. Dlaczego urzędnicy nie chcą się przyznać, że tak wysoka kara została nałożona na spółkę? Pojawia się także pytanie ile finalnie zapłaci Eneris – dodaje.
Zdaniem Marcina Stępniewskiego, próba utrudnienia dostępu do informacji na temat kar nałożonych na przedsiębiorstwo jest zupełnie niezrozumiała. Radny skierował do władz miasta interpelację, w której domaga się szczegółowego przedstawienia informacji w tej sprawie.
Zdaniem radnej Agaty Wojdy z Koalicji Obywatelskiej, przewodniczącej komisji gospodarki komunalnej, brak informacji o wysokości kar nałożonych przez miasto na firmę Eneris jest kompletnie niezrozumiały.
– To są usługi publiczne, wykonywane za publiczne pieniądze, na podstawie umowy zawartej z podmiotem prywatnym. Uważam, że takie informacje, jeżeli pytają o nie dziennikarze czy radni, powinny być jawne. Nie widzę żadnego powodu, żeby z tego typu informacji robić jakąkolwiek tajemnicę – dodaje.
Agata Wojda zaznacza, że miasto ma prawo rozliczać przedsiębiorstwo z realizacji obowiązującej umowy na odbiór odpadów. Jednak wysokość kar i wstrzemięźliwość władz w informowaniu o nałożonych karach jest niezrozumiała.
Co zaskakujące, zdaniem Agaty Binkowskiej, „eleganckim i właściwym” rozwiązaniem jest uzyskanie informacji o wysokości kar od firmy Eneris. Dyrektor broni się, mówiąc, że nie chce jako pierwsza informować opinii publicznej o pracy administracyjnej, wynikającej z podpisanych w partnerstwie publiczno- prywatnym umów.
Chcieliśmy zapytać o wysokość kar Arkadiusza Kubca, zastępcę prezydenta, odpowiedzialnego m.in. za gospodarkę śmieciową, ale konsekwentnie nie odbiera telefonu. Firma Eneris przyznaje, że dostała z ratusza informację o karach, ale ponieważ analizują ją prawnicy, nie ujawnia żadnych szczegółów.
Od 1 października zacznie obowiązywać nowy kontrakt z firmą Eneris. Mimo poważnych zastrzeżeń do sposobu wykonywania bieżącej umowy, spółka zainkasuje z miejskiego budżetu 45 mln zł za trzy lata.