Udało się uratować dwa drzewa liczące ponad 150 lat, które rosną w ogrodzie Pałacu Biskupiego w Sandomierzu. Posadził je w 1864 roku biskup Józef Juszyński, który wybudował rezydencję biskupią.
Sosny wejmutki pochodzą z pogranicza Stanów Zjednoczonych i Kanady, są bardzo wysokie, charakteryzują się rozłożystą koroną. Do Polski zostały sprowadzone pod koniec XVIII wieku.
Kilka miesięcy temu biskup sandomierski Krzysztof Nitkiewicz zauważył na jednej z sosen niepokojące zjawisko.
– Zaczęły zamierać pędy, szczególnie na wyższych partiach, igliwie stawało się brązowe, a 25 proc. korony drzewa sprawiało wrażenie obumarłej. Stan drugiego drzewa zdawał się podobny – opisuje biskup Krzysztof Nitkiewicz.
O pomoc poproszono leśników z Ostrowca, Radomia i Krakowa. Przyjechali specjaliści, pobrali próbki, wykonali badania i zalecili terapię. Specjaliści nie dawali wielkich nadziei na uratowanie drzew, ponieważ sosny wejmutki dożywają 200 lat. Te rosnące w ogrodzie Pałacu Biskupiego mają już osłabiony system odpornościowy, ponadto negatywnie reagują na zanieczyszczone środowisko. Leśnicy zalecili częste podlewanie sosen, nawożenie potasem, a oprócz tego przepisali środki przeciw chorobom grzybowym.
– Po czterech miesiącach stosowania zaleceń korona, wcześniej niemalże obumarła – stała się zielona, pojawiły się igły i nowe szyszki. Drugie drzewo też jest w lepszym stanie – stwierdził biskup Krzysztof Nitkiewicz. – Zazwyczaj w diecezji dbamy o zabytki materialne, ale dziedzictwo przyrody też wymaga od nas troski. Myślę, że ten ogród to też jest dziedzictwo naszego miasta. Łatwo jest wyciąć drzewa, a przecież my ich potrzebujemy. Mówi się, że sadzimy je dla innych. Tak jak biskup Juszyński w połowie XIX wieku posadził te sosny wejmutki dla nas, tak samo my przekażemy je kolejnym pokoleniom – stwierdził biskup.
W ogrodzie Pałacu Biskupiego z pierwotnych nasadzeń drzew oprócz dwóch sosen wejmutek został do tej pory jeden świerk syberyjski i jedna jodła. Ten ogród 12 czerwca 1999 roku, po mszy świętej odprawionej na sandomierskich błoniach, odwiedził Jan Paweł II. Wtedy papież zauważył, że brakuje w nim jednego świerku. Pamiętał bowiem to miejsce z poprzednich wizyt m.in. z lat 60-tych, jako metropolita krakowski.