Jeden z wędkarzy z Głowna złapał na wędkę dużego żółwia. Mężczyzna nie wiedział co zrobić, jak się okazało, z około 30-letnim zwierzęciem i postanowił zawieść gada do przytuliska dla zwierząt Arkadia. Sprawa okazała się jednak dużo poważniejsza.
Jak mówi prezes Arkadii Agnieszka Kacperska, sytuacja była nietypowa, ale okazała się też trudna, ponieważ żółw złapany na wędkę połknął haczyk, którego nie można było wyjąć. Konieczna była operacja.
– Żółw głęboko połknął taką kotwiczkę. Żaden lekarz z okolicy nie mógł jej wyjąć – dodaje Agnieszka Kacperska.
Jedna z wolontariuszek przytuliska zawiozła żółwia do Łodzi, gdzie w przychodni weterynaryjnej zrobiono żółwiowi rentgen. Gada trzeba było przewieźć do lecznicy w Warszawie, która zajmuje się małymi zwierzętami.
Okazuje się, że coraz więcej osób pozbywa się żółwi, wypuszczając je w okolicach różnych stawów, zalewów i oczek wodnych.
– Ludzie masowo wypuszczają żółwie. One potrafią migrować z sadzawek, z głębszych zalewów wychodzić na płyciznę by się wygrzewać. Dla nich kijanki to nie problem, także żółwie dodatkowo zjadają nam wiele płazów. Nawiasem mówiąc płazy są u nas pod ochroną i wcale nie mamy ich dużo. Rodzima fauna robi się coraz uboższa – mówi Adam Danielak, kierownik sekcji hodowlanej w łódzki zoo.
Żółw złapany na wędkę przeszedł już zabieg. Teraz musi się z niego wybudzić, co trwa dwie doby. Na pamiątkę całego wydarzenia żółw otrzymał imię „Wędka”.