Matka pacjentki oddziału paliatywnego szpitala w Zduńskiej Woli, która od ubiegłego tygodnia nie mogła zobaczyć córki, ponieważ placówka została zamknięta w związku z podejrzeniem koronawirusa, otrzymała zgodę na krótkie odwiedziny. Chwilę po tym, jak przyszła, chora na raka 33-letnia Agnieszka zmarła.
Kobiety zdążyły się pożegnać, choć przed nagłośnieniem problemu, z którym zwróciła się do naszej redakcji rodzina, nikt nie dawał takiej możliwości.
Chora kobieta trafiła do zduńskowolskiego szpitala w zeszłym tygodniu. Na zamkniętym oddziale paliatywnym przebywał razem z nią mąż. Okazało się, że w czasie, kiedy przywiózł żonę na oddział, w to samo miejsce trafił też pacjent zakażony koronawirusem, a osoby z tzw. kontaktu muszą odbyć kwarantannę. Mąż zdecydował się zostać przy żonie, a matka – która w momencie kiedy przyszły wyniki była poza szpitalem – nie mogła wrócić do łóżka chorej córki i została skierowana na kwarantannę domową. Rodzina interweniowała i apelowała, by do małżonków mogła dołączyła matka pacjentki, która chciała być przy córce i pomagać zięciowi w opiece.
Rodzina prosiła, by wziąć pod uwagę zdanie kobiety, która chce być przy swoim dziecku. Szpital nie wyrażał na to zgody. Wtedy zaczął się apel o pomoc.
– Kompletnie nie rozumiem tego, co się dzieje. To powinna być jej świadoma decyzja – o chęci pomocy teściowej i braku zgody medyków mówił mąż pacjentki, Maciej. Był z żoną w szpitalu 24 godziny na dobę. W tym czasie na sali, w której przebywali zmarły dwie osoby. – Prosiliśmy o możliwość ściągnięcia do szpitala z powrotem matki mojej bratowej, żeby wsparła mojego brata w opiece. Wsparcie fizyczne i psychiczne było konieczne – dodaje siostra Macieja.
Janusz Ratajczyk, prezes zduńskowolskiego szpitala zapewniał, że objąłby małżeństwo opieką psychologa, ale żaden nie chciał przyjść do szpitala, tym bardziej do oddziału zamkniętego przez epidemię. Mówił też, że reżim sanitarny nie pozwala wpuścić nikogo na oddział, do czasu, aż dotrą wyniki badań w kierunku obecności koronawirusa.
– Gdy u wszystkich będą ujemne, będzie można pozwolić matce pacjentki na przyjście do chorej lub na transport jej do domu, by czuwali nad nią najbliżsi – dodawał prezes Ratajczyk.
– Nie możemy dopuszczać do sytuacji wyjątkowych. Proszę mi powiedzieć, dlaczego pozostali pacjenci mają być traktowani inaczej, niż ta pacjentka. Oczywiście z całym szacunkiem i zrozumieniem sytuacji. Zdaję sobie sprawę z ogromu tragedii, jaka spotkała rodzinę – zaznaczył.