Ogrodzenie, a na nim żółta tablica informacyjna, która pojawia się w momencie prowadzenia prac budowlanych. Takie przesłanki mogłyby wskazywać, że los kolejowego dworca w Głubczycach w końcu się odmieni i zabytkowy obiekt doczeka się koniecznego remontu.
– Nie dostaliśmy żadnej informacji o rozpoczęciu prac w tym miejscu – mówi Molak. – Mogę zdementować fakt, że jakakolwiek budowa tam trwa. Wojewódzki Konserwator Zabytków nie wydawał pozwolenia na prowadzenie prac remontowych, adaptacyjnych, czy też modernizacyjnych. Myślę, że to są działania pozorowane. Inwestor nie ma prawa prowadzić prac bez pozwolenia na budowę i bez pozwolenia konserwatorskiego.
Wojewódzki Konserwator Zabytków próbował w różny sposób wymusić na właścicielach należyte zadbanie o dworzec. Poprzez decyzje nakazowe, zalecenia pokontrolne, karę pieniężną, na zawiadomieniu do prokuratury kończąc. Wszystkie te dziania okazały się mało skuteczne, przede wszystkim dlatego, że co chwilę zmieniał się właściciel. Próby ponownego przejęcia na własność dworca podejmowała natomiast gmina Głubczyce.
– Prosimy konserwatora o wywłaszczenie właściciela, a w hipotece chcemy zapisać prawo pierwokupu – informuje Adam Krupa, burmistrz Głubczyc. – Budynek jest w fatalnym stanie. My prosiliśmy właściciela na samym początku, żeby chociaż zabezpieczył ten obiekt. Przez ostatnią kadencję, kiedy jestem burmistrzem, były ponawiane prośby. Zdecydowaliśmy już też, że chcemy odkupić dworzec, ale właściciel na to nie przystał.
Dworzec popada w ruinę od 2013 roku, kiedy gmina sprzedała go w prywatne ręce za niecałe 120 tysięcy złotych. Przez siedem lat obiekt 6-krotnie zmienił właściciela.