Jako bardzo dobre, ocenił marszałek Andrzej Bętkowski rozmowy między związkiem zawodowym aktorów Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach, a jego szefem, Michałem Kotańskim. Mediacje odbyły się dzisiaj w urzędzie marszałkowskim.
Miejsce nie było przypadkowe, ponieważ samorząd jest organem prowadzącym kielecką scenę dramatyczną. W spotkaniu wzięli udział również: Magdalena Kusztal – dyrektor departamentu kultury i dziedzictwa narodowego w urzędzie marszałkowskim i Waldemar Bartosz, przewodniczący Świętokrzyskiej „Solidarności”. Po zakończeniu rozmów, marszałek Andrzej Bętkowski stwierdził, że jest zadowolony z ich przebiegu.
– Obie strony wykazały się postawą, która doprowadziła do pewnego, wspólnego stanowiska i zdania, że przedstawiciele organizacji związkowej spotkają się z dyrektorem Kotańskim i pewne rzeczy sformalizują poprzez zmiany w regulaminie pracy teatru, które zadowolą obie strony – mówił.
Sporną kwestią było to, że aktorzy Teatru imienia Stefana Żeromskiego usłyszeli zakaz współpracy z prywatnym Teatrem TeTaTeT Teresy i Mirosława Bielińskich. Przeciwny takiemu rozwiązaniu był Waldemar Bartosz.
– Nasze stanowisko jest niezmienne. Uważamy, że zarządzenia, które naruszają zbiorowe stosunki pracy, mówiąc delikatnie, są niewłaściwe i dlatego proponujemy negocjowanie tej kwestii w ramach regulaminu pracy w teatrze. Obie strony się na to zgodziły – powiedział przewodniczący.
Przewodniczący „Solidarności” Pracowników Kultury w regionie – Artur Słaboń, aktor teatru „Żeromskiego” wyjaśnił, że zamieszanie nie wpłynęło na razie na pracę zespołu. Przyznał jednak, że sporne kwestie trzeba wyjaśniać.
– Z racji tego, że zostałem wybrany przewodniczącym związku zawodowego muszę w pewnych sytuacjach zabierać głos, w takich, w których pracownicy uważają, że ich prawa są naruszane, gdzie czują się niekomfortowo, a nawet wtedy, kiedy te prawa nie są naruszane, ale mogą być. Dlatego pewne rzeczy trzeba wyjaśnić i doprecyzować – mówił.
Artur Słaboń także ocenił spotkanie jako konstruktywne.
– My z naszej strony dążyliśmy do tego, żeby nie eskalować czegoś, co w mediach już zostało nazwane wojną teatrów. Chcieliśmy spotkać się za zamkniętymi drzwiami i poszukać wyjścia z tej sytuacji, która nikomu z nas nie służy – dodał.