Siedemnaście martwych saren znaleziono w ciągu kilku ostatnich dni w powiatach sandomierskim i staszowskim. Zwierzęta padły po zatruciu opryskami stosowanymi w sadach.
Najwięcej martwych zwierząt znaleziono w gminach: Łoniów, Samborzec, Koprzywnica i Klimontów.
Łukasz Bała, wiceprezes Zarządu Głównego Straży Ochrony i Ratownictwa Zwierząt, twierdzi, że sarny prawdopodobnie padły z powodu bezpośredniego kontaktu ze środkiem o nazwie Lindan, którego nie można stosować w naszym kraju. Jest on szkodliwy dla zwierząt i owadów, a u ludzi może powodować raka.
Po spożyciu opryskanych liści zwierzęta umierają po upływie od 4 do 6 godzin. Obecność tego środka wykazały badania morfologiczne martwych zwierząt oraz sekcja ich zwłok.
– Lindan jest środkiem wycofanym z obrotu w Polsce już ponad 30 lat temu – mówi Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
– Jeżeli ktokolwiek stosuje taki środek, trudno nazwać go sadownikiem. Prawdziwy sadownik wie, że tak należy stosować środki ochrony roślin, aby było to bezpieczne dla ludzi, zwierząt i owadów. Prowadzone są odpowiednie szkolenia, sprzęt musi posiadać atest. Trudno mi zrozumieć, że ktoś decyduje się na takie działanie, tym bardziej, że podczas sprzedaży owoców ważne jest aby były one wolne od pozostałości po środkach chemicznych – dodał Piotr Lipiński.
Tomasz Marcinek, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Staszów zapewnia, że ta instytucja nie prowadziła ostatnio zabiegów zwalczania szkodników leśnych środkami chemicznymi, dlatego apeluje do właścicieli sadów o rozsądek, czytanie etykiet i trzymanie się podanych tam instrukcji.
Pełna lista środków dopuszczonych do stosowania w zabiegach sadowniczych jest na liście Ministerstwa Rolnictwa.
Z powodu koronawirusa i mniejszego ruchu dzikie zwierzęta częściej i chętniej zbliżają się do zabudowań ludzkich, wchodzą do ogrodów. Dobrym rozwiązaniem są ogrodzenia sadów, ale nie każdy je stawia.