„Jestem eko, łapię deszcz” – to przygotowany przez gminę Zielonki pilotażowy program zbierania wody deszczowej przez mieszkańców. Gmina zakupiła 333 zbiorniki, których użyczy mieszkańcom. W obliczu zapowiadanej suszy takie rozwiązania promujące oszczędzanie wody wydają się koniecznością. Ale czy to wystarczy?
Pierwsze pięćdziesiąt zbiorników trafi do mieszkańców już w piątek. – Mieszkańcy gminy mają możliwość pozyskania pojemnika o pojemności 360 litrów. Na jedną nieruchomość jest przyznawany jeden pojemnik. Wystarczy wypełnić bardzo prosty wniosek, który jest udostępniony na naszej stronie internatowej – mówi Małgorzata Fordymacka, kierownik referatu gospodarki komunalnej urzędu gminy Zielonki.
Pani Maria w ten sposób wodę zbiera od lat. W czasie deszczu, który padał w ubiegłym tygodniu, z dachu swojego domu w Krakowie zebrała ponad 1200 litrów deszczówki – to więcej niż udało się zgromadzić przez całą zimę. – Człowiek pomyślał, że może kupić niedrogo pojemnik po płynach, podłączył do rynny z dachu, a potem podłączamy wąż albo konewką podlewamy rośliny.
Jednak jeśli deszczu nie będzie, zbiorniki na deszczówkę pozostaną puste. Warto więc pomyśleć o gromadzeniu w domach tak zwanej „szarej wody” – to woda z mycia warzyw i owoców czy gotowania makaronu – tłumaczy Joanna Kądziołka z Polskiego stowarzyszenia Zero Waste zajmującego się promocją życia bez odpadów. – Magazynowanie w domu „szarej wody” jest bardzo proste, ponieważ ta woda, która zostaje nam z gotowania wszelkiego rodzaju makaronów czy ryżu, bardzo dobrze nadaje się do podlewania kwiatów na balkonie czy kwiatków na ogródku.
Nie trzeba jednak inwestować w drogie instalacje – tłumaczy Kądziołka. – Możemy używać wiaderek, pojemników po produktach spożywczych.
Ten sposób oszczędzania wody poleca także doktor Paweł Mundała z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. – Ja jestem inżynierem ogrodnikiem z wykształcenia, z dużego gospodarstwa ogrodniczego, gdzie deszczowanie to był poważny koszt. Sposobu zejścia z tego kosztu zawsze się szukało.
Jak dodaje, nie należy się przejmować także domowymi detergentami, które do tej wody trafiają. – Nie przejmować się nawet proszkiem do prania, nawet odrobiną soli, bo to przy rozcieńczeniu to zaniknie. Ekosystem ma taką właściwość, że rozkłada to, co jest niepotrzebne, to co jest martwe.
Fosfor znajdujący się w niektórych proszkach do prania może zadziałać nawet jako nawóz. Uważać należy jedynie na żrące środki czyszczące.
Myśląc o podlewaniu ogrodów wodą zebraną w kuchni czy łazience, warto wybierać detergenty i mydła ulegające tak zwanej biodegradacji – czyli szybkiemu i naturalnemu rozpadowi.