Częściowo produkcję wznowił dziś starachowicki MAN. Zakład w związku z pandemią miał przerwę od 23 marca. Do pracy przyszło około 600 osób z 3,5 tys. zatrudnionych. Ich zadaniem było wykończenie zamówień.
Jak informuje przewodniczący NSZZ „Solidarność” MAN Bus, PKC i Apleona, Jan Seweryn, dziś na pierwszą zmianę przyszła część załogi, która będzie pracować przez dwa dni. Na trzy kolejne przyjdą osoby, którym w tym tygodniu wypada druga zmiana. Od 27 kwietnia pracę rozpocznie kolejna tura pracowników, ale zakład cały czas nie będzie pracował pełną mocą. Powrót do wydajności sprzed epidemii, planowany jest od 4 maja. Wówczas produkcja wynosiła 11-12 autobusów dziennie.
Zakład wprowadził także szczególne środki ochrony. Przed wejściem pracownicy mają mieć mierzoną temperaturę w specjalnej komorze z kamerą termowizyjną. Opracowana została także procedura postępowania w przypadku wykrycia gorączki u pracownika. Będzie on wówczas odsyłany do domu lub wezwane zostanie pogotowie.
Obowiązkowo każdy dostanie dwie maski wielokrotnego użytku i będzie musiał je nosić. Odkażone zostały szatnie i miejsca wspólnego przebywania pracowników. Pojawił się pomysł, aby nie przebierać się w ubrania robocze na terenie zakładu, tylko już w nich przyjeżdżać z domu. Ma to związek z trudnością w utrzymaniu koniecznych dystansów między ludźmi w szatniach. Ten pomysł budzi jednak wiele wątpliwości wśród samych zatrudnionych. Obawiają się bowiem, że na ubraniu roboczym mogą przynieść wirusa do domu. W tym zakresie nie ma jeszcze wytycznych. Najprawdopodobniej ta decyzja będzie podejmowana indywidualnie przez pracowników.
Od połowy marca nie są wydawane także posiłki, te jednak wrócą najprawdopodobniej od maja.
W podobny sposób produkcję wznawia firma PKC, składająca wiązki elektryczne do ciężarówek.
Za okres przestoju pracownikom przysługuje 80 proc. płacy zasadniczej, czyli wypłaty bez premii i dodatków.