Poważna susza dotknie Polaków. Z pomiarów Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej wynika, że przepływy w rzekach są najniższe w historii pomiarów.
Jak mówi rzecznik IMGW PIB Grzegorz Walijewski, stacji wodowskazowych, które mierzą przepływ, jest w Polsce nieco ponad 500. Na 10 proc. z nich mierzymy przepływ niżówkowy, który świadczy o suszy hydrologicznej. Dla porównania w zeszłym roku, kiedy zmagaliśmy się z głęboką suszą – takich stacji było 10.
Najgorsza sytuacja jest w południowo zachodniej Polsce, w dorzeczach Odry i Warty. Województwa pomorskie, zachodniopomorskie, warmińsko-mazurskie i podlaskie są w relatywnie najlepszej w kraju sytuacji. Tu poziom wody jest bliżej stanów średnich.
Jak mówią specjaliści, z powodu suszy ucierpieć może przede wszystkim rolnictwo – w wierzchniej warstwie gleby wilgotność w całym kraju spadła poniżej 30 proc. Skutki braku wody odczuje też energetyka i żegluga śródlądowa. Wysychać mogą przydomowe studnie.
POTRZEBNE NIEWIELKIE, ALE DŁUGOTRWAŁE OPADY
Aby sytuacja poprawiła się konieczne byłyby niewielkie, ale długotrwałe opady. Najlepiej dwukrotnie większe niż zazwyczaj o tej porze. Ogólnopolska średnia dla kwietnia to 38 mm. Dla maja jest to 64 mm, a dla czerwca – 74 mm. Tymczasem od połowy marca w kraju niemal nie było opadów. Prognozy sezonowe do końca czerwca większych nie przewidują.