Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie opuszczenia przez personel domu opieki przy Bobrowieckiej na warszawskim Mokotowie. Zawiadomienie w tej sprawie złożył wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł i rodzina jednej z podopiecznych.
Część pracowników domu pomocy społecznej opuściła placówkę, zostawiając podopiecznych bez opieki, a wojewoda mazowiecki zawiadomił o tym śledczych.
– W sumie przez Wielkanocą wpłynęły do nas dwa zawiadomienia: od wojewody i od jednej z rodzin pensjonariuszy – mówi prokurator Mirosława Chyr. – Zostało wszczęte śledztwo, w sprawie narażenia pensjonariuszy na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu poprzez brak zapewnienia właściwej opieki nad pensjonariuszami, która to okoliczność miała spowodować zagrożenie epidomiologiczne – dodaje.
Grozi za to nawet osiem lat więzienia. Na razie postępowanie prokuratury prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko komuś. Wojewoda przekazał już placówce środki ochrony osobistej i skierował do pracy w ośrodku 13 osób. Na to wezwanie odpowiedziało na razie dwoje medyków: lekarz i pielęgniarka. Wobec pozostałych, którzy tego nie zrobili Konstanty Radziwiłł wyciągnie konsekwencje. Nałożone zostały już pierwsze kary.
– Wysłaliśmy do placówki środki ochrony osobistej, organizujemy też personel – mówi rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz. – Wojewoda skierował dotychczas 13 osób do pracy. Na to oddelegowanie odpowiedziały odpowiedziały dwie osoby – lekarz i pielęgniarka. W związku z tym wojewoda będzie kierował kolejnych medyków – dodaje.
Na te osoby, które nie stawiły się w placówce mimo decyzji wojewody, zostaną nałożone kary. Komentarza Fundacji Nowe Horyzonty, która prowadzi ośrodek nie udało nam się uzyskać.
Przypomnijmy, w ośrodku prowadzonym zakażonych jest 20 pacjentów.