Robert Tomalski płynie samotnie Wartą pod prąd. Większość trasy już za nim, pokonał ponad 800 kilometrów, przepływał w weekend (28-29 marca) przez województwo łódzkie.
Większość z nas, co rozsądne, spędza czas w domach, ale pan Robert wybrał inny sposób na izolację. Sporadycznie kontaktuje się ze znajomymi, którzy dostarczają mu zakupy na brzeg rzeki, a sam, przez dzień a czasami i przez noc, wiosłuje.
Robi to w ramach akcji zbiórki na leczenie 15-letniego Kuby z porażeniem mózgowym. Wioślarz nagłaśniał już zbiórkę pokonując Dunaj, wcześniej przepłynął – konsekwentnie, bo pod prąd – między innymi Wołgę.
Co przysporzyło mu trudności w wodach Warty? Najbardziej narzekał na sieradzkie morze, czyli zbiornik Jeziorsko. To z powodu bardzo niskiego poziomu wody. – Przez około trzy kilometry musiałem ciągnąć kajak po mule – relacjonuje na facebooku.
Mimo tych problemów i choć pod prąd, Tomalski ma już z górki. Pozostało mu około 200 kilometrów do źródeł Warty na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej.