Edyta Kos-Jakubczak i Adam Jakubczak od grudnia przebywają w Marinie Alcaidesa na południu Hiszpanii. To kilkaset metrów od granicy z Gibraltarem. Podróżnicy mieli na kilka dni wrócić do kraju – plany pokrzyżował koronawirus.
To jednak dla rodziny Jakubczak nie jest największą tragedią. Swoje życie prowadzą na jachcie i podróżują po świecie. Jak relacjonują podróżnicy – niedługo miejsc w portach może zabraknąć. Codziennie przybijają tam nowe jednostki.
– Widziałam, że mimo, że dwa katamarany weszły do mariny i jest na nie kwarantanna, to pozostałe jachty czekają na decyzje. A jeszcze dwa katamarany stoją na redzie na kotwicy i w ogóle czekają, by się z nimi ktoś spotkał i chciał porozmawiać. Ta sytuacja zaczyna być coraz trudniejsza z racji tej, że przybywa tych jednostek, które co roku tędy kursują na Morze Śródziemne – mówi Edyta Kos-Jakubczak.
– Afryka jest całkowita zamknięta, Włochy też. Ten basen Morza Śródziemnego zrobił się bardzo niegościnny dla żeglarzy – mówi Adam Jakubczak.
Wszyscy, którzy przybijają do brzegu są poddawani 14-dniowej kwarantannie.
Hiszpanie wzięli sobie do serca zagrożenie koronawirusem – relacjonują dla Radia Szczecin podróżnicy. W najbliższych tygodniach nie zamierzają się stamtąd ruszać.
Edyta Kos-Jakubczak w rozmowie z Radiem Szczecin podkreślała, że policja i służby mundurowe pilnują porządku. Chodzić po ulicach i jeździć samochodem można tylko w pojedynkę.
– Wszyscy w rękawiczkach, jak tylko mogą zakładają maseczki. Dezynfekcja rąk przy wejściu do sklepu, nawet jeżeli się ma rękawiczki. Osoby stoją w odległości jednego metra. Ten porządek jest pilnowany. Na ulicach cały czas widać Guardia Civil i policję lokalną – mówi Edyta Jakubczak.
Rodzina Jakubczaków nie jest poddana kwarantannie.
Kolejne jednostki, które szukają suchego lądu, są zamykane, a załogi nie mogą opuszczać pokładów. Żeglarze do odwołania pozostaną w Marinie Alcaidesa na południu kraju.