W Małogoszczu obchodzono 157. rocznicę bitwy stoczonej pod tą miejscowością 24 lutego 1863 roku. W głównych wydarzeniach, jakie odbyły się na małogoskim Rynku, uczestniczyli przedstawiciele władz, młodzież i mieszkańcy.
Następnie w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odprawiona została msza święta. Po niej uczestnicy przeszli na cmentarz parafialny, gdzie złożono kwiaty na grobach powstańczych.
Jak powiedział burmistrz Mariusz Piotrowski, bitwa pod Małogoszczem była jedną z największych i najkrwawszych bitew Powstania Styczniowego. Za udział w niej Małogoszcz utracił prawa miejskie, które odzyskał dopiero 1 stycznia 1996 roku.
– Małogoszcz cały czas pamięta o tych wydarzeniach i ma wiele pamiątek związanych z tym okresem. To na przykład nazwy ulic i szkół oraz mogiły powstańcze, a także data bitwy z napisem „Małogoszcz” na tablicy w jednym z filarów Grobu Nieznanego Żołnierza – zaznaczył.
– Bez Powstania Styczniowego nie mielibyśmy niepodległości i wolnego kraju, dlatego bardzo ważne jest to, że rok rocznie przekazujemy tę historię naszym potomnym – mówił burmistrz.
Podczas uroczystości w imieniu marszałka województwa Andrzeja Bętkowskiego głos zabrał radny sejmiku, Artur Konarski. Jak powiedział, kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, ten nie jest godzien szacunku teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.
– Dlatego na ręce organizatorów uroczystości składamy wyrazy podziękowania za kultywowanie pamięci o bohaterach Powstania Styczniowego, którzy są przykładem wielkiej miłości do Ojczyzny – dodał radny Konarski.
Starosta jędrzejowski Paweł Faryna podkreślił, że uczestnicy Powstania Styczniowego walczyli o niepodległość, której Polacy pragnęli we wszystkich trzech zaborach.
– Kultywując tradycję rocznicy bitwy pod Małogoszczem, oddajemy hołd walecznym powstańcom oraz ich nierównej walce z zaborcą. Czcimy ich wiarę w wolną i niepodległą Polskę – mówił starosta.
Dalsza część obchodów z okazji 157. rocznicy bitwy pod Małogoszczem odbyła się w Zagrodzie Edukacyjnej „Ostoja Dworska” w Leśnicy. W programie m.in. inscenizacja potyczki powstańczej. Jak powiedział Grzegorz Szymański, kwatermistrz Małogoskiego Oddziału Powstańczego, który działa przy miejscowym Domu Kultury, to nieszablonowa lekcja historii, która w trzech odsłonach ukazuje lata nadziei i walki.
Podczas obchodów 157. rocznicy bitwy pod Małogoszczem zakończył się również XIII Małogoski Złaz Turystyczny.
Historia pierwszej bitwy
Generał Marian Langiewicz, będący dowódcą województwa sandomierskiego, przeprowadził w Górach Świętokrzyskich udaną koncentrację sił mających iść na Warszawę. W klasztorze w Wąchocku zgromadził 1,4 tys. ludzi, formując z nich oddziały jazdy, piechoty i służb. Założył tam kancelarię sztabową, ambulans, drukarnię i fabryczkę broni. 11 lutego pokonał Moskali, zdobywając wiele broni i działa.
W Małogoszczu Langiewicz połączył swoje siły z idącym z Mazowsza oddziałem Antoniego Jeziorańskiego. Miał już teraz 2,6 tys. żołnierzy. Niektóre źródła podają, że nawet 3 tys.
Dowódcy rosyjscy postanowili 24 lutego zaatakować Langiewicza z kilku stron naraz. Ksawery Czengiery miał uderzyć na Polaków od północy, Włodzimierz Dobrowolski od południowego-wschodu, a Gołubow od południa.
Na wiadomość o zbliżaniu się kolumny Dobrowolskiego wysłał Langiewicz batalion Grudzińskiego na wzgórze na skraju miasta, na tyłach batalionu ustawiono rezerwę kosynierów. Z boku, na innym wzniesieniu stanowiska zajął batalion Czachowskiego. Samo miasto, ulice i Rynek obsadziła reszta piechoty Langiewicza. Pomiędzy nią a Grudzińskim ustawiono jazdę generała pod dowództwem Ulatewskiego, podczas gdy jazda Jeziorańskiego dowodzona przez Jaszowskiego i bateria armatek zajęły górę cmentarną.
Około godziny 10.00 grupa Dobrowolskiego w sile 3. kompanii piechoty, szwadronu dragonów i 6. dział o dalekim zasięgu zajęła stanowiska nad rzeką Łośną i rozpoczęła walkę z dalekim ubezpieczeniem sił powstańczych, które cofnęły się na główną linię obrony.
Langiewicz skierował przeciw rosyjskim siłom batalion Grudzińskiego i jednocześnie skierował batalion Czachowskiego, by ten oskrzydlił Rosjan.
Niedługo po zajęciu stanowisk piechota moskiewska, wsparta ogniem artylerii uderzyła na Grudzińskiego. Ten ze swoich stanowisk znajdujących się na wzniesieniu przeprowadził kontratak. Zakończył się on jednak niepowodzeniem, a powstańczy batalion cofnął się do miasta. Sytuację uratował batalion Czachowskiego, który wykonując manewr oskrzydlający, otworzył ogień do Rosjan. Zaniepokojeni sytuacją na skrzydle Moskale nie odważyli rzucić się za opuszczającym plac walki batalionem Grudzińskiego.
O godzinie 11.00 na miejsce walki nadciągnęły roty Gołubiewa i od razu rzuciły się do walki. Bój rozgorzał na ulicach miasteczka i w samym rynku. Po dwóch godzinach zażartej walki Moskale zdobywają miasto.
Około godziny 13.00, gdy całe miasto płonęło, Langiewicz nakazał odwrót w kierunku wschodnich wzgórz, na których biły się z grupą Dobrowolskiego bataliony Grudzińskiego i Czachowskiego. Widząc cofanie się oddziałów powstańczych Dobrowolski, uderzył całą siłą na Grudzińskiego. Widząc to, Jeziorański wysłał do kontrataku jazdę Jaszowskiego, która z taką energią wpadła na Moskali, że ci cofnęli się. Dzięki temu otwarty został kierunek odwrotu dla sił Langiewicza, który cofał się przez błotnistą rzekę.
Na pozycjach ubezpieczających odwrót pozostał tylko oddział Czachowskiego i artyleria Dąbrowskiego. Ta ostatnia, mając dwa działa nieustannie biła kartaczami, osłaniając odwrót kolumny powstańczej.
Trwało to do godziny 14.00, kiedy na placu boju pojawiły się oddziały z nadciągającej kolumny Czengierego. Jej oddziały częściowo wyparły cofających się na oddział Czachowskiego. Równocześnie Dobrowolski, widząc świeże zastępy wojska, wykonał energiczny atak na Czachowskiego. W impecie walki wybito obsługę dział Dąbrowskiego. Ostatecznie Czachowski, nie mogąc wytrzymać naporu, opuścił stanowisko i cofnął się za rzekę. W pościgu za powstańcami już wiele szkody Moskale im nie wyrządzili, gdyż cały odwrót znajdował się już pod zasłoną wielkiego lasu, za to powetowali sobie Moskale na pobojowisku, rabując miasto.
Wojska powstańcze zdołały wycofać się do Bolmina. Poniosły jednak ciężkie straty – 300 zabitych, 500 rannych, których ostatecznie ewakuowano do Ojcowa. Stracono także całą artylerię. Do tak dużych strat wśród sił Langiewicza doszło w znacznej mierze z powodu ognia sześciu ciężkich dział rosyjskich. Tylko przytomność umysłu Langiewicza i kontrataki kawalerii zapobiegły masakrze polskiej grupy. Podczas walk ucierpiał także sam Małogoszcz, który dodatkowo został później przez Moskali podpalony.