Zamiast różnic, lepiej szukać podobieństw – takim przesłaniem kończy się najnowszy spektakl Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach. W niedzielę premierę miało przedstawienie zatytułowane „Wszystkie myszy lubią ser” w reżyserii Anny Nowickiej.
Akcja rozgrywa się w fabryce sera, gdzie pod jednym dachem zamieszkują białe i szare myszki. Obie rodziny wzajemnie się nie znoszą, tocząc kolejne spory. W obliczu tego konfliktu i wzajemnej niechęci rodzi się uczucie między ich dziećmi.
Pierwsza w 2020 roku propozycja „Kubusia” to pouczająca opowieść o wzajemnym zrozumieniu, tolerancji, miłości oraz relacjach między rodzicami a dziećmi. Została opowiedziana z poczuciem humoru, choć chwilami jest strasznie, a momentami pojawia się magia.
Widzowie wychodzili z przedstawienia uśmiechnięci.
– Najbardziej podobały mi się białe myszy, podobało mi się, jak rwały papier ze ściany. To była bajka o myszach, które lubią ser i kłócą się – mówiła Ewa.
Ale sama historia, jak również scenografia, aktorzy oraz lalki robiły wrażenie także na dorosłych.
– Bardzo mi się podobało. Nie byłam na takim spektaklu, choć jestem już starsza. Wszystko zasługuje na uznanie – i scenografia i lalki. Wszystko super – mówiła pani Iwona.
Z kolei jej córka, Madzia wyjaśniła, że była to sztuka o tolerancji.
– Żeby nie oceniać ludzi po wyglądzie – dodała.
Najbliższe okazje, żeby zobaczyć przedstawienie to wtorek (14 stycznia) i środa (15 stycznia) o godzinach 9.00 i 11.00. Spektakl jest skierowany do widza od 4. roku życia.
Recenzja spektaklu
Nie warto szukać dziury w… serze
Tolerancja jest dziś jednym z najbardziej zagrożonych tematów – zauważyła reżyser Anna Nowicka i postanowiła się nim zająć, a do przeprowadzenia lekcji o tej ważnej sprawie, zaprosiła dwie mysie rodziny. Tak powstał spektakl pod tytułem „Wszystkie myszy lubią ser”, który miał premierę w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach. Zabawna opowieści o tolerancji, ale też o szacunku dla innych, otwartości na drugiego człowieka oraz relacjach między rodzicami a dziećmi.
Przedstawienie jest oparte na sztuce węgierskiego pisarza i scenarzysty Gyula Urbána. Jego akcja dzieje się w fabryce sera, w której pod jednym dachem spotykają się pospolite, szare myszki oraz biała mysia arystokracja. Obie rodziny, rzecz jasna, są przekonane o swojej wyższości, w tej drugiej upatrując tylko złych cech.
Ale kiedy spirala wzajemnej niechęci rodziców się nakręca, dzieci z obu rodzin, zakochują się w sobie. Szara myszka Soma (w tej roli Błażej Twarowski) i biała myszka Fruzia (czyli Anna Domalewska), niczym „Romeo i Julia”, nie zważają na waśnie starszych. Dla nich różnice w wyglądzie nie mają znaczenia. Co więcej, dla ukochanej myszki są w stanie poświęcić się do tego stopnia, żeby zmienić swój kolor. Oboje wpadają na ten pomysł w tym samym czasie, a w jego realizacji pomaga im Kot Czarodziej (gra go Andrzej Kuba Sielski). Fruzia staje się szara, a Soma – biały.
Ta metamorfoza sprawia, że w swoich rodzinach nie mają czego szukać. Rodzice z obu familii, patrząc tylko na kolor ich futra, nie słuchając, co mają do powiedzenia, wyganiają swoje ukochane dzieci.
Obie rodziny, w mistrzowski sposób kreują aktorzy kieleckiego zespołu. Szczególnie mocną kreską narysowane są mysie panie domu. W rolę twardej, charakternej i nieustępliwej szarej myszki Lidii, wciela się Agata Sobota. Z drugiej strony mamy Serenę, której arystokratycznych cech nadaje Małgorzata Oracz. Mysi mężowie, to raczej myszki siedzące pod miotłą, a dokładnie rzecz ujmując, pod pantoflem swoich małżonek. Panów grają Zdzisław Reczyński i Andrzej Skorodzień.
Cięty język bohaterek, wartkie i zabawne dialogi oraz sceny z życia wzięte wywołują uśmiech także na twarzy dorosłych.
I choć aktorzy nadają cech swoim postaciom, to na pierwszym planie są piękne, małe lalki stolikowe, zaprojektowane przez Pavla Hubičkę. On też osadził akcję w industrialnych wnętrzach fabryki sera, które wyraźnie zostały podzielone na dwie strefy: białą i szarą.
Ten kontrast od samego początku jest bardzo wyraźny. Czytelny także dla małego widza, bo w końcu spektakl jest skierowany do publiczności już od 4 roku życia. Jednak na koniec okazuje się, że nic nie jest tylko takie, jakie widzimy na pierwszy rzut oka. Albo białe, albo szare. Nawet legendarny, groźny Kot Czarodziej zaskakuje przy bliższym poznaniu.
Nie warto więc oceniać po pozorach i szukać dziury w całym, czyli w serze, a zamiast wskazywać na różnice, lepiej poszukać podobieństw. Takim właśnie przesłaniem kończy się spektakl. Każdy z nas powinien wziąć sobie tę lekcję do serca, bez względu na to, czy jest dzieckiem, czy dorosłym. To w prosty sposób opowiedziana lekcja dla wszystkich.