Nasz region ma bardzo bogate tradycje wigilijno – świąteczne. Niektóre zwyczaje przetrwały do dziś – inne w nieco zmienionej formie. Siostrą choinki z dawnych lat jest podłaźniczka, czyli czubek jodły, świerka lub sosnowa gałąź, które wieszane były pod sufitem.
W wigilijny wieczór częściej niż dziś dzielono się opłatkiem także ze zwierzętami. Żółty opłatek był dla krów, a czerwony dla koni. Dawniej wigilijny stół nakrywał mężczyzna.
– Kobieta nie mogła wstawać od stołu, ponieważ wierzono, że jeżeli wstanie to przez cały rok kury źle będą się nieść – tłumaczy Kornelia Jędrzejewska.
Wiele robiło się też z myślą o tych, którzy odeszli, stąd między innymi pusta zastawa przy stole.
– Dbano o to, żeby dusze dobrze były nakarmione. Stół pozostawał niesprzątnięty. Starano się nie niepokoić dusz w Wigilię, nie używano ostrych narzędzi takich jak nóż czy nożyce – mówi specjalistka.
A na pasterkę urządzano wyścigi, ponieważ wierzono, że ten gospodarz, który pierwszy przekroczy próg kościoła będzie miał szczęście w plonach przez cały rok.