W ostatnim tegorocznym meczu PKO Ekstraklasy na „Suzuki Arenie” Korona Kielce wygrała z Cracovią 1:0 (1:0). Gola na wagę niezwykle cennych trzech punktów strzelił w 43. minucie Słowak Erik Pačinda po podaniu Słoweńca Mateja Pućko. Gospodarze kończyli ten mecz w „9”, a goście w „10”.
Już w 40. minucie czerwoną kartką za wślizg w nogę przeciwnika ukarany został pomocnik „żółto-czerwonych”, Urugwajczyk Rodrigo Zalazar. W 75. minucie drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę zobaczył kolejny pomocnik kieleckiego zespołu Jakub Żubrowski. W 89. minucie z boiska został wyrzucony stoper „Pasów”, Czech David Jablonský.
Sędzia Wojciech Myć z Lublina pokazał w tym meczu trzy czerwone i dziesięć żółtych kartek nie szczędząc przy tym nawet szkoleniowców obydwu zespołów.
– Nie tak sobie wyobrażaliśmy to spotkanie. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki bój. Przetrzymaliśmy moment agresywnej gry, gdzie żaden z zespołów nie stworzył klarownej sytuacji i mogliśmy otworzyć wynik po rzucie rożnym. Kiedy przeciwnik dostał czerwoną kartkę, wydawało się, że do przerwy spokojnie dociągniemy, a później zrobimy korekty. Popełniliśmy jednak indywidualny błąd i straciliśmy bramkę. Graliśmy za wolno, nie wygrywaliśmy pojedynków jeden na jeden. To było decydujące, bo nie potrafiliśmy przedostać się przed pole karne. Mieliśmy kilka sytuacji, ale to było za mało. Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię i to jest bolesne – stwierdził trener Cracovii Michał Probierz.
– Śmieję się, bo piłka jest przewrotna, szczególnie w naszej polskiej ekstraklasie. Tydzień temu stworzyliśmy mnóstwo sytuacji, ale nie zdobyliśmy gola i przegraliśmy mecz z Arką w kuriozalnych okolicznościach. Dzisiaj gramy w dziesiątkę przeciwko zespołowi, który kandyduje do mistrzostwa Polski i strzelamy piękną bramkę. Co jest jednak budujące, to fakt, że przez ponad 50 minut graliśmy bez jednego zawodnika, a przez 20 bez dwóch i daliśmy radę. Każdy za każdego walczył na boisku i oddawał serducho. To jest meritum tego, że dzisiaj wygraliśmy. Co prawda ten jeden mecz nie zamyka walki, ale otwiera drzwi do dalszych bojów. Musimy się pozbierać, bo mamy multum kartek i urazów, a już w piątek gramy na trudnym terenie w Szczecinie. Chciałbym jeszcze podkreślić atmosferę na stadionie. Dwunasty zawodnik, jak wspaniale wszyscy pomagali. To tworzy klimat – powiedział szkoleniowiec Korony Mirosław Smyła.
– Czerwona kartka w pierwszej połowie skomplikowała nam plany, bo do 40 minuty byliśmy moim zdaniem stroną zdecydowanie przeważającą. Drużyną, która konstruowała grę i utrzymywała się przy piłce. Szkoda, że tak się to potoczyło. Jedenastu na jedenastu, to spotkanie wyglądałoby lepiej pod względem piłkarskim. Jeżeli gra się w osłabieniu to siłą rzeczy podświadomość podpowiada, żeby się trochę cofnąć i wyczekiwać na kontrę. Moja druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka zupełnie skomplikowała plan. Nie pozostawało nam nic innego jak desperacko się bronić. Obserwowałem końcówkę tego meczu z tunelu i miałem wrażenie, że nic nam się już nie stanie – ocenił Jakub Żubrowski.
W ostatniej tegorocznej kolejce PKO Ekstraklasy Korona zmierzy się w piątek 20 grudnia w Szczecinie z Pogonią.