O konieczności zmian w bałtowskim samorządzie można mówić po sesji, ostatniej przed niedzielnym referendum w sprawie odwołania rady gminy. Większość obrad przebiegała spokojnie, jednak sytuacja zmieniła się nagle, gdy wójt Hubert Żądło poruszył kwestię pewnej faktury.
Dotyczyć ona miała projektu na wykonanie skwerku przy rondzie w Bałtowie. Koszt prac opiewa na 2 tys. zł. Problem tkwi w tym, że na fakturze zapisane jest, że płatnikiem ma być urząd gminy w Bałtowie.
Wójt Hubert Żądło zaprzecza, by gmina takie zamówienie złożyła. Okazuje się, że inicjatorem zagospodarowania skwerku w ramach funduszu sołeckiego był radny Jerzy Gierczak z Przełomu Bałtowskiego, jednak nie ustalał tego z władzami gminy. Radny sam wybrał firmę, która miała wykonać zlecenie.
– To wszystko jakoś ucichło i wczoraj przyszła faktura na wykonanie projektu skweru w Bałtowie. Ktoś, kto nie ma uprawnień, aby zlecać komukolwiek roboty zleca ja i każe wystawić fakturę na gminę – mówi wójt Żądło.
Radny Jerzy Gierczak nie widzi w tej sytuacji nic niestosownego. Jest zbulwersowany tym, że wójt mówi o 2 tys. zł, kiedy przedsiębiorca z Bałtowa Piotr Lichota zadeklarował dołożenie 50 tys. zł do rewitalizacji skwerku. Radny Gierczak uważa, że mówienie o fakturze na sesji to pretekst do wywołania dyskusji na temat referendum.
Mieszkańcy obecni na sesji także byli zdziwieni fakturą. W ich opinii na logikę coś jest nie tak. Nie można w gminie podejmować samodzielnie decyzji finansowych, a potem stawiać wójta przed faktem dokonanym.
Wójt Hubert Żądło zapowiedział, że gmina faktury nie opłaci i odeśle ją do firmy, która ją wystawiła.