Właścicielka szopa Edwarda twierdziła, że zwierzę zostało skatowane przez turystów. Na początku czerwca w jednej z podolsztyńskich miejscowości Szop uciekł właścicielce i wszedł na posesję, na której przebywali turyści z dziećmi.
Zwierzę wzbudziło wśród nich panikę i zostało zamknięte w beczce. Gdy rano na miejsce dotarła policja, szop już nie żył. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że zwierzę miało liczne obrażenia wewnętrzne, które doprowadziły do śmierci.
Jak powiedział Radiu Olsztyn prokurator rejonowy Olsztyn-Południe Daniel Brodowski, zgromadzony materiał dowodowy nie dał odpowiedzi na to, w jaki sposób i kiedy doszło do tych obrażeń.
Właścicielka zwierzęcia uważa, że Edward został uduszony, a wcześniej pobity. Prokurator odpowiada, że równie dobrze mógł wpaść pod samochód i już ranny pojawić się na posiadłości, w której przebywali turyści.
Szop Edward razem ze swoją właścicielką odwiedzał szkoły, przedszkola, uczestniczył w akcjach ekologicznych, takich jak np. sprzątanie Olsztyna.