Kobieta miała mieć zabieg ratujący życie. Nie mogła pojechać do drugiej placówki karetką pogotowia mimo że szpitale dzieli 1,5 km.
Trombektomię mechaniczną, czyli udrożnienie naczyń krwionośnych wykonuje w regionie tylko jeden ośrodek w szpitalu Kopernika w Łodzi. Tam właśnie musiała być przetransportowana pacjentka szpitala im. Wojskowej Akademii Medycznej. Obie placówki dzieli 5 minut jazdy samochodem, jednak zgodnie z przepisami w takim przypadku nie można wezwać karetki pogotowia.
Kobieta zachorowała ok. 18.00. Trafiła na oddział udarowy szpitala im. Wojskowej Akademii Medycznej przy ul. Żeromskiego. Tam lekarze zdecydowali, że zastosowane leczenie jest niewystarczające i konieczny jest specjalistyczny zabieg. Zgłoszenie do szpitala im. Kopernika wpłynęło kilka minut po 21.00, jednak pacjentka na miejsce dotarła dopiero o 22.40.
– Od przekroczenia drzwi szpitala do rozpoczęcia zabiegu minęło 12 minut. Zespół do spraw trombektomii był przygotowany i w ciągu kilkunastu minut pacjentka była już po zabiegu udrożnienia zatkanego naczynia – mówi Bożena Adamkiewicz, szefowa regionalnego ośrodka udarowego.
– Pacjentka miała dużo szczęścia, bo po takim upływie czasu mogła już nie odzyskać sprawności – dodaje Adamkiewicz.
– Zawsze mówię o tym, że strata czasu to strata mózgu. Akurat tym razem zakończyło się to szczęśliwie – przywróciliśmy sprawność pacjentce, ale nie zawsze musi tak być – zaznacza.
W przypadku udarów czas jest tak ważny, że opracowano specjalne procedury, które jednak w tym przypadku nie zadziałały. To dlatego, że specjalne wytyczne nie obejmują tych pacjentów, którzy już są hospitalizowani. Nie można do nich wezwać karetki – transport musi zorganizować szpital.
– Transport funkcjonuje na zasadzie firm komercyjnych, z którymi szpitale podpisują umowy – wyjaśnia Anna Leder z łódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Można natomiast zapytać, jakie są zapisy w tej umowie np. co do czasu dotarcia takiego transportu sanitarnego – dodaje.
Szpital im. WAM nie ma sobie nic do zarzucenia. Dyrektor lecznicy Monika Domarecka zapewniła, że pacjentka była cały czas pod opieką lekarzy, a dzięki zespołowi neurologów przeżyła. Szpital współpracuje z dwiema firmami zajmującymi się transportem sanitarnym i kobieta została przewieziona najszybciej jak to tylko było możliwe.