Mirosław Smyła został w poniedziałek oficjalnie przedstawiony jako trener piłkarzy Korony Kielce. Zastąpił na tym stanowisku, zdymisjonowanego po 7. kolejce PKO Ekstraklasy, Włocha Gino Lettieriego. 50–letni szkoleniowiec już w sobotę poprowadzi „żółto–czerwonych” w wyjazdowym meczu ligowym z Lechią Gdańsk.
– Bardzo się cieszymy, że trener wyraził chęć, ochotę i zgodę na pracę w naszym klubie. Wybór nie był łatwy. Przekonał nas stylem szkolenia i spójną wizją funkcjonowania klubu w następnych latach – stwierdził prezes Korony Krzysztof Zając.
Mirosław Smyła pracował ostatnio w Wigrach Suwałki. Mimo zrealizowania celu, jakim było utrzymanie się w Fortuna I Lidze, z przyczyn osobistych zrezygnował z dalszego prowadzenia drużyny z Podlasia. Był także szkoleniowcem m. in. Odry Opole, Zagłębia Sosnowiec, GKS Tychy i Rozwoju Katowice. Z tym ostatnim zespołem awansował do I ligi. Korona będzie pierwszą drużyną, którą samodzielnie poprowadzi w ekstraklasie.
– Stres jest zawsze. Nawet jak żonę zapraszam na kolację i chcę, żeby dobrze wypadła, to wstydzę się za kelnera, żeby nie daj Boże czegoś fatalnego nie ugotował. Jednak stres w odpowiedniej dawce jest dobrym doradcą i pilnuje dyscypliny. To są emocje i spełnienie marzeń. Jedynym momentem pracy w ekstraklasie było asystowanie trenerowi Fornalakowi. Pierwszy mecz był tu, na Koronie. Nie będę go miło wspominał, bo wynik był wysoki, ale doświadczenie ogromne. Praca w ekstraklasie, to wyzwanie, które jest esencją bycia trenerem – powiedział Mirosław Smyła.
– Zbyt dużo słów i zbyt dużo obietnic nie ma sensu. Myślę, że jutro o ósmej rano trzeba wejść do klubu i zacząć pracować. Nie chcę niczego burzyć, ale dokładać kolejne elementy. W miarę upływu czasu i rozpoznania szczegółów, tego co ewentualnie zostanie wspólnie zdiagnozowane pozwoli na to, aby drużyna grała po prostu lepiej. Kiedyś jeden z ludzi zarządzający klubem zapytał, czy mogę zagwarantować mu awans. Gwarancję to dostaje się na lodówki, telewizory itd. Na to nie ma, to jest praca z ludźmi. Sztuką jest dobrać taktykę lub styl gry do tego, co ma się w szatni. Tutaj są piłkarze i trzeba im pozwolić grać. Nie ukrywam, że miałem przyjemność oglądać mecz kontrolny Korony z Rakowem. Tam było widać symptomy chęci gry zespołowej, ale z takim poszukiwaniem rozwiązań. W spotkaniu ligowym z Wisłą wyglądało to już lepiej. Skoro w tak krótkim czasie udało się uzyskać element zespołowości, to teraz trzeba wdrożyć model gry dostosowany do specyfiki drużyny. Chcę widzieć zespół grający w piłkę, do przodu, na tak – dodał nowy szkoleniowiec Korony.
W ostatnim meczu PKO Ekstraklasy z Wisłą Kraków drużynę prowadził tymczasowy trener Sławomir Grzesik. Będzie on w dalszym ciągu ściśle współpracował z Mirosławem Smyłą, ale wraca do prowadzenia trzecioligowego zespołu rezerw.