– Jest to tekst, w którym rozrysowana została cała siatka konfliktów – tak o „Hańbie” Johna Maxwella Coetzeego mówi Maciej Podstawny, reżyser scenicznej adaptacji tego dzieła. Spektakl będzie miał premierę dziś w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.
Sztuka powstała w oparciu o jedną z najbardziej znanych i cenionych powieści Coetzee’ego, noblisty i dwukrotnego zdobywcy Nagrody Bookera. Akcja książki rozgrywa się w Republice Południowej Afryki. Autorami adaptacji są: Dorota Semenowicz oraz Maciej Podstawny, który wyjaśnia, że jest ona niezwykle wierna książce i została zaakceptowana przez samego Coetzee’ego.
Spektakl powstał we współpracy z poznańskim Festivalem Malta i tam premierę miał w czerwcu. Jak podkreśla reżyser, w Kielcach będzie „druga pierwsza premiera”.
– W zupełnie innym miejscu. W miejscu, któremu ta premiera była dedykowana, bo to przedstawienie będzie dla widzów kieleckich, w teatrze kieleckim – mówi.
Dodaje, że scenariusz nie będzie się różnił, inna natomiast będzie przestrzeń, bo kielecka scena jest o wiele mniejsza od tej na Malcie, co może z korzyścią wpłynąć na rytm i energię spektaklu. Mocniej zarysuje się też podział na dwie części, ponieważ konieczna będzie przerwa na zmianę scenografii.
– Pierwsza część rozgrywa się w Kapsztadzie, mieście, które jest w zasadzie „białe”, bogate, jest nowoczesnym ośrodkiem. Natomiast druga rozgrywa się na prowincji RPA, na farmie córki głównego bohatera, w „czarnej” Afryce, miejscu zupełnie obcemu głównemu bohaterowi, wrogiemu mu – wyjaśnia reżyser.
Maciej Podstawny przyznaje, że „Hańba” była materiałem, który chciał już dawno zrealizować.
-To nie jest tekst egzotyczny, którego nie rozumiemy. Wręcz przeciwnie, bardzo dotyka naszych, polskich spraw, choć nie wprost. To jest tekst, w którym jest rozrysowana cała siatka konfliktów. Między kobietami a mężczyznami, między rodzicami a ich dziećmi, między bogatymi a biednymi, a także między nami a obcymi. W „Hańbie” jest to opowieść o potomkach białych kolonizatorów oraz czarnej ludności, u nas to bardzo łatwo może być opowieść o nas i innych, tych, co przybywają do nas, szukając schronienia – wymienia.
Reżyser zauważa, że choć powieść ma już dwie dekady, to wraz z upływem czasu nie traci, a wręcz zyskuje na znaczeniu.
– Została napisana tuż po zniesieniu apartheidu w RPA, kiedy myślano, że będzie to kraj zupełnego szczęścia, bo geograficznie ten kraj jest rajem niemalże, że demokracja usunie stare podziały i pozwoli zrobić z RPA przyjazne miejsce, co się zupełnie nie udało. I ta książka napisana wtedy, rzeczywiście bardzo precyzyjnie opisywała RPA. Po 20 latach opisuje już dużo większe obszary kraju, świata, a po ruchu ukrytym pod hasłem #metoo, nabrała dodatkowej aktualności, bo pierwsza część jest właściwie o #metoo, o naszym przyzwoleniu na nadużycia pomiędzy płciami, o zależnościach władzy, które są przecież wszędzie – zaznacza.
Bohaterem powieści jest profesor David Lurie, pięćdziesięcioletni wykładowca literatury na uniwersytecie w Kapsztadzie. W spektaklu, wcielają się w niego niemal wszyscy aktorzy. Podobnie jest z innymi osobami. Jak wyjaśnia Maciej Podstawny, jednym z założeń adaptacji, była rezygnacja z podziału na postaci dopasowane charakterologicznie i wiekiem do postaci z książki.
– Jest to opowieść opowiadana przez wszystkich aktorów. Żaden nie jest bardziej lub mniej przypisany do jakiejś roli, stąd też te reprezentacje postaci w formie standów, wyciętych z pleksy, figur, które tak naprawdę są bohaterami tego spektaklu, to w ich imieniu mówią aktorzy – wyjaśnia.
Mirosław Bieliński, jeden z aktorów przyznaje, że w ten sposób cała grupa opowiada jedną historię, a każdy dopowiada coś swojego, dokłada swoje emocje. – Nie jest tak, że jesteśmy przypisani od początku do końca jednej postaci i nad nią pracujemy – dodaje.
Przemyślana jest też scenografia. – Zależało nam na tym, żeby nie budować Afryki – żartuje reżyser. -To znaczy nie chcieliśmy sypać piasku na scenę, i udało nam się to. Scenografia sprowadza się właściwie do kostiumów i tych wyciętych postaci. To kostiumy znaczą, opowiadają. Swoją formą mają ośmieszyć próby skonstruowania takiego popularnego wyobrażenia o Afryce. To jest kolaż w dobrym i złym guście, trochę obraźliwy, ale jest to również kolaż ze strzępków pozostałych po innych kostiumach, po innych sztukach, które odsyłają nas do polskiej rzeczywistości, bo jest tam na przykład fragment kontusza. Chcemy wszystkim możliwymi sposobami opowiadać o tych osiach konfliktu – wyjaśnia.
W adaptacji użyto też projekcji wideo. Ważną część stanowi muzyka. Zabrzmi nie tylko wiolonczela, ale publiczność usłyszy też wyśpiewane fragmenty opery „Don Giovanni”, co stanowi nawiązanie do postaci głównego bohatera.
Premiera „Hańby” odbędzie się dziś, o godzinie 19, w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego. Kolejna szansa, żeby zobaczyć spektakl – w niedzielę. Przedstawienie jest adresowane do widzów dorosłych.