W Michniowie uczczono pamięć mieszkańców ponad 800 wsi spacyfikowanych podczas II wojny światowej przez Niemców. Dziś przypada 76. rocznica pacyfikacji Michniowa. Dwa lata temu ten dzień stał się decyzją Sejmu Dniem Pamięci Walki i Męczeństwa Polskiej Wsi.
– Polska wieś wiele położyła na ołtarzu ojczyzny - mówił podczas uroczystości minister rolnictwa Jan Ardanowski.
– Dziś wszyscy zasługują na pamięć. Zarówno ci spaleni żywcem, wywiezieni na roboty do Niemiec, torturowani i rozstrzelani. To dzięki polskiej wsi żołnierze walczący w lasach mieli żywność i opiekę. Dziedzictwo polskiej wsi powinno być przez społeczeństwo szanowane, pamiętane i kultywowane. W tym celu kilka miesięcy temu powstał Instytut Kultury i Dziedzictwa Wsi. To mieszcząca się w centrum Warszawy, symboliczna siedziba polskiej wsi. Ma przypominać o bogactwie duchowym polskiej wsi, zarówno chłopskiej, jak i ziemiańskiej – mówił.
Poseł Krzysztof Lipiec przypomniał, że zawołanie „Żywią i bronią” zrealizowało się w pełni na polskiej wsi. Mieszkańcy Michniowa, ale także wielu innych miejscowości poniosło śmierć za hołdowanie wartościom patriotycznym, przywiązaniu do ojczyzny i obronie swojej ziemi. Parlamentarzysta podkreślił także, że rodzinom zabitych należą się przeprosiny od potomków tych, którzy tej zbrodni dokonali.
– Pamięć o wydarzeniach w Michniowie jest wciąż żywa – mówiła z kolei wiceminister Anna Krupka.
– Tragedia sprzed 76 lat nie może być zapomniana, a zadaniem współczesnych jest ją przypominać – podkreśliła.
Jak zaznaczyła wiceminister sportu, jest dumna, że pełni mandat w kadencji Sejmu, kiedy ustanowiono 12 lipca Dniem Pamięci Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej.
Przewodniczący sejmiku województwa świętokrzyskiego Andrzej Pruś przypomniał, że w Świętokrzyskiem biło serce Polski, również podczas II wojny światowej.
– Tu o wolną Polskę walczyli partyzanci z Wykusu, ale także mieszkańcy wsi. To oni żywili, leczyli i ukrywali partyzantów. Ze świadomością zagrożenia podejmowali to ryzyko – zaznaczył.
Andrzej Pruś powiedział także, że w tym miejscu powinny się zgiąć kolana tych, którzy są potomkami zbrodniarzy.
– Polacy nie szukają zemsty, ale prawdy. W Michniowie powinni być także przedstawiciele narodu oprawców, byłby to znak szacunku wobec pomordowanych i ich dzieci. To także znak szacunku wobec braci wyznających tego samego Boga, ale noszących Go w sercu, a nie na wojskowych pasach – powiedział.
Przewodniczący sejmiku przypomniał także, iż mieszkańcy spacyfikowanych wsi zginęli, realizując biblijną zasadę miłości bliźniego nawet do ofiary życia.
Wojewoda świętokrzyski Agata Wojtyszek zaznaczyła, że Michniów jest ważnym miejscem dla mieszkańców naszego regionu, tym bardziej cieszy fakt, że tu jest obchodzony Narodowy Dzień Pamięci Męczeństwa Wsi Polskiej. Wojewoda podkreśliła też obecność młodzieży, która jest już czwartym pokoleniem powojennym, a wciąż pamięta o przodkach.
– Obowiązkiem tych młodych ludzi będzie przeniesienie pamięci o ofiarach kolejnym pokoleniom – dodała.
– Dzisiejsze uroczystości to dzień pamięci wielu innych zbrodni niemieckich dokonanych na mieszkańcach polskiej wsi - podkreślił poseł Marek Kwitek.
Przypomniał pacyfikację sześciu wsi w lasach janowskich dokonaną 2 lutego 1944 roku.
– W uroczystość Matki Boskiej Gromnicznej ponad 1200 mieszkańców zostało zamordowanych i spalonych, łącznie z proboszczem, który rano odprawiał msze dla wiernych. Teraz zadaniem historyków jest dbanie o to, aby prawda historyczna nie była zamazana. Aby nie było wątpliwości, kto był katem, a kto ofiarą. Żaden kraj nie poniósł proporcjonalnie tak wielkiej ofiary, jak nasza ojczyzna, dlatego uzasadnione jest oczekiwanie przeprosin i zadośćuczynienia – powiedział.
Poseł Maria Zuba przypomniała wspomnienie swojej 99-letniej matki, która mówiła o wydarzeniach z 1943 roku.
– Mieszkańcy okolicznych miejscowości z przerażeniem obserwowali dymy unoszące się nad Michniowem, ale strach nie pozwolił podejść bliżej. Natomiast zbiorowa mogiła bardzo szybko stała się miejscem czci. Pierwsza modlitwa przy grobie pomordowanych została odprawiona już dwa lata po tragedii w 1945 roku – podkreśliła.
O przyznanie się do winy i przeprosiny od narodu, z którego wyszli oprawcy polskich patriotów, upominał się wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk, przypominając okrucieństwo popełnione przez Niemców.
– Te obchody powinny mieć zakres nie tylko krajowy, powinni tu być przedstawiciele Niemiec – stwierdził.
Kazimiera Grzywacz w czasie pacyfikacji miała sześć lat, z tamtych wydarzeń pamięta kilka obrazków, całą historię zna z opowieści ojca i książek. Jej rodzina, dzięki przezorności ojca, uciekła do lasu i oddalonej o cztery kilometry Orzechówki, stamtąd jeszcze dalej, do wsi Ścignie.
– Ze sobą zabrali krowę i psa, mama zabrała kilka kołder, a do jedzenia były trzy bochenki chleba, niesione przez najstarszą siostrę. Po kilku tygodniach wrócili do spalonej wsi – podkreśliła.
Kazimiera Grzywacz wspomina z tego czasu spalone domy i sterczące kominy.
Uroczystościom towarzyszy wystawa „Zabić, zrujnować, zniszczyć. Straty wojenne Kielecczyzny w II wojnie światowej 1939-1945”. W sobotę o 13.00 rozpocznie się leśna droga krzyżowa w intencji pomordowanych.