Lokatorzy osiedli KSM twierdzą, że problem znacznie pogłębił się w ostatnich kilku dniach. Niektórzy z nich podejrzewają, że powodem takiego stanu rzeczy jest dokarmianie gołębi na balkonach w blokach i pozwalanie im na zakładanie tam gniazd.
– Nie możemy się odgonić od gołębi. Niektóre ptaki są już tak oswojone, że przestały się bać ludzi. Codziennie musimy rozkładać na balkonach tekturę, ponieważ nie możemy nadążyć ze sprzątaniem odchodów. Wydaje mi się, że dużo osób po prostu dokarmia je ze swoich okien – mówią mieszkańcy.
Na apele mieszkańców odpowiadają władze kieleckich spółdzielni. Na klatkach schodowych rozwieszane są m.in. informacje o zakazie dokarmiania ptaków. Jak mówi Jan Wróblewski, kierownik administracji osiedla Zagórska-Północ, czasem potrzebne są także interwencje w mieszkaniach. Dodaje jednak, że poza możliwością rozmowy i proszenia o niedokarmianie ptaków, pracownicy spółdzielni mają w tej sprawie związane ręce.
Ornitolog, Piotr Wilniewczyc mówi wprost, dopóki gołębie będą dokarmiane, będą traktowały blokowe balkony jako miejsca bezpieczne i przyjazne. Dodaje, że o ile same ptaki nie stanowią zagrożenia i nie powinny być nękane, to ich miejsce jest na starówce i w parkach, a nie osiedlach mieszkaniowych.
– Gatunek gołębia miejskiego jest zależny od człowieka i nie przeżyłby bez dokarmiania. Dodatkowo wakacje są okresem lęgowym dla tych ptaków. Stąd problem. Dodatkowo, choć nie są agresywne dla człowieka, to mogą konkurować z innymi, wartościowymi ptakami, np. wróblem. Dlatego też, jeśli ktoś chciałby dokarmiać gołębie, to powinien to robić na rynku, gdzie są one zawsze mile widziane – mówi ornitolog.
Aktualnie w samych Kielcach żyje od 3 do 5 tysięcy gołębi miejskich.