Poniedziałek wielkanocny kojarzymy dziś przede wszystkim ze Śmigusem-Dyngusem i oblewaniem się wodą. Dawniej, to jednak nie ten zwyczaj sprawiał najwięcej radości. Były nim… śniegusty, czyli świąteczne prezenty.
Z sentymentem wspomina je Józefa Bucka, artystka ludowa i regionalistka z Kostomłotów Drugich w gminie Miedziana Góra.
– Śniegust to był kawałek kiełbasy, mniej więcej cztery gotowane jajka i kawałek ciasta drożdżowego. Jak jajek było więcej, albo placek był przekładany marmoladą, to było już prawdziwe bogactwo – wspomina pani Józefa.
Śniegust był wielkanocnym prezentem, jakim dorośli obdarowywali swoich chrześniaków. Podarunki składało się zawsze w Lany Poniedziałek, zwykle po sumie. Jeśli ktoś musiał obdarować wiele dzieci i sam w ciągu dnia nie zdążył, wysyłał żonę, dzieci, albo innych bliskich po to, by do każdego chrześniaka trafiły prezenty. Jak wspomina Józefa Bucka, wszystkim obdarowanym sprawiały one ogromną radość.
– Pamiętam, że sama wyczekiwałam, co mój chrzestny przyniesie. Gdy w zawiniątku trafił się cukierek albo kawałek ciasta, to był bardzo duży prezent. Musimy pamiętać, że Wielkanoc wypadała na przednówku, czyli w czasie, gdy na wsi była bieda, kończyły się zapasy z poprzedniego roku – mówi pani Józefa.
Dziś o śniegustach mało kto pamięta. Częściej słychać, że dzieci zostały obdarowane przez zajączka, a i ten zostawia dużo więcej niż na dawnej świętokrzyskiej wsi.