Mikołaj Wróbel i Mateusz Śliwa – twórcy filmu „Credo”, który zdobył nagrodę podczas konkursu Independent Short Film Festival (Niezależnego Festiwalu Filmów Krótkometrażowych) w Los Angeles, w czwartek byli gośćmi Biura Wystaw Artystycznych w Kielcach. Opowiedzieli nie tylko o swoim pobycie w Hollywood, ale też o planach na najbliższy czas. Chcą nakręcić kolejny film.
„Credo” to film w reżyserii i według scenariusza Mikołaja Wróbla – dwudziestolatka pochodzącego ze Stąporkowa. Powstał w całości ze środków własnych Mikołaja Wróbla i Mateusza Śliwy i był jedynym filmem z Polski, który został zakwalifikowany do konkursu Independent Short Film Festival. W stolicy światowego przemysłu filmowego zaprezentowano 48 produkcji z całego świata, a amerykańskie stowarzyszenie reżyserów nagrodziło właśnie zdjęcia do filmu „Credo” autorstwa kielczanina, Mateusza Śliwy.
Artyści wspominali, jakie emocje towarzyszyły im podczas ogłoszenia wyników. Mateusz Śliwa przyznał, że był zaskoczony.
– Ciepło mi się zrobiło. Nie dowierzałem. Wyszedłem i nawet nic nie powiedziałem, bo mnie po prostu zatkało. Nie spodziewaliśmy się rzeczywiście takiego wyróżnienia. Ja się nie spodziewałem nagrody, myślałem, że Mikołaj dostanie za film obcojęzyczny, ja za zdjęcia nie, bo konkurencja była naprawdę duża, bo pokazywane były filmy krótkometrażowe za pół miliona dolarów - mówił nagrodzony Mateusz Śliwa.
Z kolei Mikołaj Wróbel miał przeczucie, co do werdyktu.
– Ja tylko powiedziałem do Mateusza: a nie mówiłem! Na sali słychać było szepty, że z Polski, bo polscy operatorzy są tam bardzo szanowani, no i zdziwienie, że w ogóle z Polski ktoś przyjechał, bo też niektórzy w ogóle nie zdają sobie sprawy, gdzie leży Polska - wyjaśnił.
Mateusz Śliwa podkreślił, że „Credo” był jedynym obrazem z Polski.
– Tam nigdy wcześniej nie były pokazywane filmy z Polski, z tej części Europy. Więc dla nas już to było totalnym wyróżnieniem, że tam jesteśmy i możemy się zaprezentować – dodał.
Obaj artyści mówią, że na początku powstania tego filmu była pasja, którą zarażali innych. Ale na niej nie poprzestali.
– Była pasja, ale razem z Mikołajem, cokolwiek byśmy nie robili, zawsze podchodzimy do tego bardzo profesjonalnie i skrupulatnie: do montażu, do zdjęć, do światła, do reżyserii. To wszystko jest na zasadzie bardzo dobrego przygotowania – mówi.
Wizyta w Stanach Zjednoczonych zaowocowała między innymi kontaktami.
– Zobaczyliśmy, jak Hollywood wygląda od środka, że tylko na filmach i na zdjęciach wygląda tak ładnie - śmiał się Mikołaj Wróbel.
- I co? Może w przyszłości będziemy tam robić filmy, ale na razie robimy swoje. Mamy w planach kolejny film krótkometrażowy. Będziemy na niego zbierać środki. Chcemy teraz zrobić film nie z własnych pieniędzy, chcemy żeby cała ekipa też na tym zarobiła, żeby wszyscy pracowali nie tylko z powołania i dla zrobienia samego filmu, tylko żeby nikt nie martwił się, że musi zarwać swoją pracę i przyjechać na plan, gdzie pracuje za darmo – podkreślił.
Mateusz Śliwa wspomniał, że otrzymał ciekawy telefon.
– Dwa tygodnie po festiwalu zadzwoniono do mnie z agencji nowojorskiej w sprawie nawiązania z nami współpracy przy produkcjach w Stanach. Tam to trwa momentalnie. Wystarczy, że ktoś się pojawi, coś jest dobrego i to jest wychwytywane. Na pewno tam będziemy coś robić, ale na razie chcemy zrobić kolejny film tutaj. Po drugie już teraz wiemy, że możemy pokazywać nasze produkcje na festiwalach w Nowym Jorku i Los Angeles i promować województwo świętokrzyskie. Ale promować go nie w Lublinie czy w Warszawie, ale na świecie. Dlatego kolejny film chcemy zrobić całkowicie profesjonalnie – podkreślił.