Część firm z powiatu sandomierskiego, prowadzących skup interwencyjny jabłek przemysłowych nie otrzymuje za nie pieniędzy. Skup koordynuje w całym kraju firma Eskimos, wyznaczona przez ministerstwo rolnictwa i to ona zalega z płatnościami. Niektórzy właściciele firm i punktów skupu nie mają należności za owoce od grudnia ubiegłego roku. Tym samym sadownicy, którzy dostarczyli je do skupu pozostają bez pieniędzy.
Mirosław Drab, właściciel firmy Dra-For w Głazowie w gminie Obrazów powiedział Radiu Kielce, że spółka Eskimos zalega mu z płatnością ponad 550 tysięcy złotych.
– Od ponad miesiąca leżą w banku niezrealizowane polecenia 140 przelewów dla sadowników z tytułu skupu interwencyjnego. Firma tłumaczy się błędami w dokumentach np. brakiem podpisu. Dostałem zapewnienie z Eskimosa, że te pieniądze wpłyną do końca tygodnia – powiedział Mirosław Drab. Dodał, że w spółce nikt nie odbiera od niego telefonów, a w ministerstwie rolnictwa również trudno jest znaleźć kompetentną osobę, z którą można byłoby merytorycznie porozmawiać na temat tej sytuacji.
Poseł PiS Marek Kwitek, członek sejmowej komisji rolnictwa powiedział Radiu Kielce, że źle się stało, iż warunki umowy nie zostały dotrzymane. Zapewnił jednak, że w najbliższych dniach zarówno skupy, jak i sadownicy otrzymają zaległe środki. Poseł dodał, że sprawa zaległości opłat z tytułu skupu interwencyjnego znana jest ministrowi rolnictwa, częściowo oparła się także o premiera Mateusza Morawieckiego.
Skup interwencyjny ogłoszony był przez ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego w październiku ubiegłego roku. Miał pomóc sadownikom i wpłynąć na wzrost cen jabłek przemysłowych. Płacono za nie wówczas w skupach około 8-10 groszy za kilogram. W skupie interwencyjnym jabłka przemysłowe kosztują teraz 28 groszy plus VAT. W powiecie sandomierskim zakontraktowano około 60 tysięcy ton jabłek przemysłowych.