– Przyszedłem do Korony grać, a nie siedzieć na ławce rezerwowych – powiedział bramkarz kieleckiego klubu Michał Miśkiewicz, który w tym sezonie wystąpił w zaledwie jednym meczu LOTTO Ekstraklasy. Piłkarz, który 20 stycznia skończy 30 lat, pokazał się z dobrej strony w zremisowanym bezbramkowo, ostatnim zeszłorocznym spotkaniu „żółto–czerwonych” z Miedzią Legnica.
Michał Miśkiewicz, przez większą część rundy jesiennej, był w Koronie bramkarzem numer trzy. W ligowych konfrontacjach, między słupkami stał 25–letni Matthias Hamrol, a na ławce rezerwowych zasiadał najczęściej 18–letni Paweł Sokół.
– To nie do końca było tak. Pomysł trenera Lettieriego był na mnie nieco inny. On mi to wszystko wytłumaczył i widzę, że po części miał rację. Miałem grać w rezerwach, żeby cały czas być w rytmie meczowym. Dla niego jest to niezwykle istotne, dlatego wielu zawodników występowało w drugiej drużynie. Dzięki dobrej atmosferze na zajęciach bramkarskich, podchodziłem do wszystkiego z ogromnym spokojem. Trener Dreszer nie dawał nikomu odczuć, kto jest którym numerem w zespole. Każdy z nas pracuje na swoją szansę. Nie ukrywam, że przyszedłem do Kielc, żeby grać. To nie jest tak, że posiedzę sobie pół roku na ławce rezerwowych i odejdę do innego klubu – powiedział wychowanek Kmity Zabierzów.
Michał Miśkiewicz został doceniony za występ przeciwko Miedzi Legnica i znalazł się w jedenastce 20. kolejki LOTTO Ekstraklasy.