Co najmniej do połowy stycznia przedłużony będzie interwencyjny skup jabłek – poinformował poseł PiS Marek Kwitek, członek sejmowej komisji rolnictwa. Do niedawna były spore problemy z jego realizacją. Skupy, które się do tego zgłosiły nie miały gdzie odstawiać jabłek, ponieważ nie przyjmowały ich zakłady przetwórcze.
Jak powiedział poseł Kwitek, powodem tego była presja wywierana przez duże koncerny, głównie niemieckie. Grożono nawet zerwaniem umów z zakładami przetwórczymi, jeśli będą przyjmować jabłka przemysłowe w cenie od 25 do 28 groszy, jak to zostało ustalone przez ministerstwo rolnictwa.
W tym czasie na świecie wzrosła cena koncentratu jabłkowego, który robi się z jabłek przemysłowych. Jest to wzrost z 650 euro za tonę do tysiąca euro, co oznacza, że wcześniej stosowano zasadę maksymalnego zysku skupując jabłka nawet po 8, 10 groszy za kilogram.
Obecnie w powiecie sandomierskim interwencyjny skup jabłek prowadzi 15 podmiotów. To m.in. skup w Głazowie Mirosława Draba i Teresy Szczudło w Świątnikach w gminie Obrazów. Na tym terenie zakontraktowano około 60 tysięcy ton jabłek, z czego skupiono 30 procent.
Jabłka przemysłowe w skupie interwencyjnym kosztują teraz 28 groszy za kilogram. Sadownicy, którzy przetrzymali owoce i teraz je sprzedają mówili nam, że korzystają z tej możliwości, ponieważ jest trochę wyższa cena niż w zwykłym skupie, a każdy grosz się liczy w sytuacji, gdy sadownictwo jest nieopłacalne. Nie wszyscy jednak mieli możliwość przetrzymania jabłek do tego momentu, aby je sprzedać w skupie interwencyjnym.
Ministerstwo rolnictwa zaplanowało, że w ten sposób zdejmie z rynku w sumie pół miliona ton jabłek przemysłowych.