Mateusz Możdżeń nie należy do ulubionych piłkarzy trenera Gino Lettieriego. 27 – letni pomocnik, który w poprzednich dwóch sezonach należał do podstawowych zawodników Korony Kielce, w trwających rozgrywkach LOTTO Ekstraklasy wystąpił w ośmiu z czternastu rozegranych przez „żółto – czerwonych” meczów.
W pięciu ligowych spotkaniach wybiegał na murawę w wyjściowej jedenastce. Tak było także w niedzielę w Lubinie. W pierwszej połowie starcia z Zagłębiem należał do wyróżniających się piłkarzy, ale po przerwie na boisku się już nie pojawił. Zastąpił go Łukasz Kosakiewicz. Gino Lettieri stwierdził, że zmiana był podyktowana obawą przed otrzymaniem przez Możdżenia drugiej żółtej kartki.
– Może zabrzmi to nieskromnie, ale uważam, że dobrze się w tej pierwszej połowie prezentowałem. Nie spodziewałem się tej zmiany. Nie jestem przecież jakimś juniorem, który pięć minut po przerwie wpakuje się w nogi przeciwnika i dostanie drugą żółtą kartkę. Zresztą ja ich zbyt często nie oglądam. Jestem raczej stonowany i kontroluję się na boisku. No cóż, od początku sezonu mam jakoś pod górkę. Myślę jednak, że tą pierwszą połową dałem dobry sygnał. Tyle ile dostałem czasu, to go wykorzystałem. Zwyciężyliśmy, a ja dołożyłem swoją cegiełkę. Poczekam teraz na to co zrobi trener, ja co mogłem to zrobiłem – powiedział po meczu Mateusz Możdżeń.
Korona wygrała w Lubinie z Zagłębiem 1:0 po golu strzelonym przez Mateja Pučko. Było to szóste zwycięstwo podopiecznych Gino Lettieriego w tym sezonie.