Nabożeństwo Dnia Zadusznego odprawiono w Bazylice Katedralnej w Kielcach. Mszy świętej przewodniczyli biskupi Jan Piotrowski – ordynariusz diecezji kieleckiej oraz Marian Florczyk i Andrzej Kaleta.
Biskup Jan Piotrowski zauważył, że Zaduszki są dniem modlitw za wszystkich zmarłych – zwłaszcza za dusze osób, które za życia błądziły i podejmowały złe decyzje, pokutujących za grzechy w czyśćcu. Czyli takich, które za pewne przewinienia nie mogą jeszcze wejść do nieba.
– Dzień zaduszny jest zrywem modlitwy za wszystkich, którzy odeszli. Rozum nam podpowiada, że nie wszystko jest dobre w ludzkim życiu. Jest też prawdą, jaką przypomniał nam Ojciec Św. Franciszek, że każdy człowiek zasługuje na miłosierdzie. Miłość miłosierna, to taka przebaczająca, uszlachetniająca człowieka i z nią wiążemy też sensowność dzisiejszej modlitwy. Dziś szukamy odpowiedzi na pytanie, czy wybieram niebo, a więc to, co dobre i szlachetne – mówił biskup Jan Piotrowski.
Nabożeństwu towarzyszyła procesja do krypt bazyliki, gdzie spoczywają wszyscy biskupi kieleccy, poczynając od pierwszego – biskupa Wojciecha Górskiego, aż do zmarłego w 2017 roku biskupa Kazimierza Ryczana. Krypty będzie można zwiedzać w sobotę i niedzielę.
Uważa się, że obrzędowość Zaduszek ma genezę przedchrześcijańską. Germanie, Celtowie oraz Słowianie zachodni organizowali jesienią uroczystości ku czci zmarłych.
Zaduszki bardzo mocno zadomowiły się w polskiej kulturze. Do ich utrwalenia przyczynił się narodowy wieszcz doby romantyzmu Adam Mickiewicz opisując związane z nimi obrzędy w „Dziadach”. Posiadający pogańską genezę zwyczaj „dziadów” był kultywowany na terenie wschodniej Polski, Litwy, Prus i Kurlandii. Obrzęd w niektórych regionach kraju był obchodzony jeszcze na początku XX wieku. Wierzono, że w nocy z 1 na 2 listopada na ziemię tłumnie przybywają dusze z zaświatów. By ułatwić im podróż, na rozstajach dróg i polach rozpalano wielkie ogniska. Uważano, że zaduszkowy ogień ogrzeje wędrujące duchy. Powszechna była wiara w oczyszczającą moc takiego ognia, dlatego zawsze podkładano go pod chrust zgromadzony na grobach osób zmarłych nagłą śmiercią, szczególnie samobójców. Drzewo pod te ogniska zbierano przez cały rok. Każdy, kto przechodził przez skrzyżowanie lub koło grobu dorzucał gałązkę. Ognisko miało także odpędzać demony i przyciągać dobre duchy. Na przełomie XVII i XVIII wieku ogniska stopniowo zaczęły być wypierane przez małe świeczki zostawiane na grobach.