Dziś rozpoczyna się, zapowiedziany przez ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, interwencyjny skup jabłek. Prowadzi go, mająca rządowe gwarancje, firma Eskimos. Sadownicy będą mogli sprzedać owoce przemysłowe po 25 groszy za kilogram, co stanowi ponad dwukrotnie wyższą cenę, niż proponowana przez skupy. Jak podkreślił na naszej antenie Marek Kwitek poseł Prawa i Sprawiedliwości – ceny jabłek przemysłowych były zbyt niskie i nieopłacalne dla producentów.
– Interwencyjny skup stał się koniecznością – zaznaczył parlamentarzysta.
– To działanie już przyniosło efekt, bo w bardzo dużym stopniu zostały ograniczone dostawy owoców do skupów i do zakładów przetwórczych. W powiecie sandomierskim widać, że sadownicy przygotowują się do skupu interwencyjnego, bo w ich gospodarstwach gromadzone są całe palety jabłek, by dostarczyć je do firmy Eskimos – stwierdził poseł.
Marek Kwitek przyznał, że grupy zrzeszające przetwórców miały obawy, co do tej propozycji, krytykowały też brak konsultacji w sprawie interwencji.
– Ale po cóż konsultować, skoro wszelkie inne próby negocjacji, rozmów, żeby te ceny były godziwe dla sadowników, nie przyniosły żadnych rezultatów. Minister podjął taką decyzję, znalazły się firmy, które będą skup realizować. Mam nadzieję, że w sandomierskim, jak i innych centrach sadowniczych takie punkty będą uruchomione. To będzie pół miliona ton owoców sprzedanych w alternatywnej formie skupu, poza sieciami, które do tej pory funkcjonowały. Wyraźnie powiedziano, że sadownik powinien otrzymać 25 groszy za kilogram jabłek, a pośredników w ogóle na drodze sprzedaży ma nie być – zaznaczył poseł.
Marek Kwitek dodał, że firma Eskimos wydała komunikat, w którym prosi sadowników, by po zawarciu umowy zechcieli przechować owoce nawet do listopada. Za to będą dodatkowe pieniądze. Jak zaznaczył parlamentarzysta – rządowi chodzi o to, by inne podmioty, skupujące owoce także zaczęły podnosić ceny, co stałoby się opłacalne dla producentów.