Sześć autobusów zostało zniszczonych w nocy ze środy na czwartek przez wandali w bazie MPK przy ulicy Jagiellońskiej w Kielcach. Pojazdy zostały, m.in., pomazane sprayem z zewnątrz i wewnątrz pojazdów. To jednak niejedyne przypadki wandalizmu, z jakimi borykają się firmy i instytucje, które muszą wydawać tysiące złotych na naprawę zniszczonych rzeczy.
W Kielcach na naprawę autobusów miejskich przeznaczane jest nawet do 10 tysięcy złotych miesięcznie. Najczęściej ofiarami wandali padają szyby autobusowe. Jak mówi Elżbieta Śreniawska, prezes MPK, młodzi ludzie często rzucają kamieniami w nadjeżdżające autobusy. Oprócz tego wydatki są związane z naprawami zniszczonych siedzeń oraz usuwaniem napisów i naklejek we wnętrzach i na zewnątrz autobusów. Miejski Zarząd Dróg na radzenie sobie ze skutkami wandalizmu przeznacza prawie 200 tysięcy złotych rocznie.
Z aktami wandalizmu walczą również kieleckie spółdzielnie mieszkaniowe. Jak mówi Józef Obara, kierownik działu technicznego spółdzielni „Na Stoku”, sprawy za każdym razem przekazywane są policji, która bardzo często umarza śledztwa ze względu na brak dowodów. Rocznie osiedle „Na Stoku” przeznacza na naprawę szkód około 3 tysięcy złotych rocznie. Głównym celem ataków są wiatrochrony i elewacje budynków mieszkalnych. Spółdzielnia mieszkaniowa „Słoneczne Wzgórze” najwięcej wydaje na wymiany spalonych altan śmietnikowych. W 2017 roku wandale spowodowali szkody na kwotę 15 tysięcy złotych.
Sandomierz
Władze Sandomierza przeznaczają około 50 tysięcy złotych rocznie na naprawę szkód wyrządzonych przez wandali. Na osiedlach mieszkaniowych te prace finansują spółdzielnie mieszkaniowe.
Jak informuje zastępca burmistrza Katarzyna Zioło, najczęściej niszczone są przystanki autobusowe. Koszt ponownego oszklenia standardowej wiaty, to 4 tysiące złotych, a taki remont trzeba wykonywać średnio raz na tydzień. Dewastowane są także ławki na starym mieście, w których wyłamywane są szczeble. Takie przypadki odnotowuje się po każdym weekendzie. Wandale niszczą też znaki drogowe. Miasto jest ubezpieczone i otrzymuje zwrot pieniędzy za poniesione koszty naprawy szkód chuligańskich.
Andrzej Bolewski, prezes Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego „Sandomierz” działającej w prawobrzeżnej części miasta powiedział, że akty dewastacji zdarzają się tam sporadycznie. Niekiedy ktoś napisze coś lub naklei w klatce schodowej. Jego zdaniem, to skutek pracy z mieszkańcami, czyli spotkań i rozmów na temat dbałości o wspólne mienie. Swoją role spełniają też trzy kamery monitorujące najbardziej uczęszczane miejsca na osiedlu.
Maria Aleksandrowicz, prezes Sandomierskiej Spółdzielni Mieszkaniowej przyznaje, że na osiedlach w lewobrzeżnym Sandomierzu dochodzi do wandalizmu. Najczęściej chodzi o niszczenie elewacji sprayem, wypisywanie wulgaryzmów, wybijanie szyb w drzwiach wejściowych do klatek oraz niszczenia ich wnętrza.
Starachowice:
Prezes spółdzielni socjalnej Starachowiczanka w Starachowicach Jarosław Warszawa podkreśla, że zgłoszeń aktów wandalizmu jest bardzo dużo. Najczęściej są to porysowane wodnoodpornymi mazakami przystanki, ale także zniszczone kosze, ławki czy elewacje. W tym przypadku czyszczenie obywa się przy pomocy urządzeń znajdujących się na zamiatarce, którą dysponuje spółdzielnia. Godzina pracy maszyny to 400 złotych, a mycie jednej ściany trwa minimum dwie godziny.
Ostatnio też spółdzielnia wymieniała szyby na przystankach autobusowych, po jednej z dyskotek zostało wybitych 10 szyb, cena jednej zaczyna się od 250 złotych.
Z podobnym problemem borykają się inne spółdzielnie mieszkaniowe, w SSM rocznie wydaje się około dwóch tysięcy złotych na naprawy, są to głównie drzwi wejściowe, wyrwane ławki czy kosze na śmieci.
Kazimierza Wielka:
W mieście i gminie Kazimierza Wielka, ratusz na usuwanie skutków zniszczonego mienia przez wandali wydał w tym roku ponad 10 tysięcy złotych. Zniszczona została m.in. elewacja amfiteatru w Parku Miejskim, którą wandale uszkodzili sprayem i wypisanymi wulgaryzmami. Zniszczeniu ulegają również inne elementy parkowej architektury, w tym głównie ławki, altany i place zabaw. Kazimierski ratusz przeprowadził w ostatnim czasie również remont zniszczonej altany stojącej nad kazimierskim zbiornikiem wodnym.
Pińczów
Władze Pińczowa na zakup materiałów niezbędnych do wykonania remontów zniszczonego przez wandali mienia wydały w tym roku ponad 5 tysięcy złotych. Zdewastowane zostały m.in. stojące na terenach wiejskich altanki. Na terenie miasta co roku niszczone są również uliczne kosze. W ubiegłym roku poważnie uszkodzone zostało oświetlenie stojącej w centrum Parku Miejskiego fontanny.
Busko-Zdrój
Z kolei w Busku-Zdroju straty po aktach wandalizmu szacowane są w tym roku na około 10 tysięcy złotych. Większą część kwoty, gminie udaje się odzyskać po wypłacie odszkodowań przez ubezpieczyciela. Najczęściej niszczonymi obiektami w mieście przez wandali są uliczne lampy.
Jędrzejów:
Około 2 tysięcy złotych kosztowały gminę Jędrzejów naprawy aktów wandalizmu w mieście. Zakład Usług Komunalnych w Jędrzejowie, który zajmuje się utrzymaniem infrastruktury i dbaniem o porządek w mieście, w tym roku nie odnotował znaczących dla miasta uszkodzeń mienia publicznego.
Jak informuje Andrzej Wójcik, kierownik ZUK jednym z poważniejszych było pomalowanie na czarno przystanku w Mnichowie. Jak dodaje, ta forma dewastacji kosztowała gminę 400 złotych. – Ponadto zdarzały się pokrzywione i zniszczone znaki drogowe lub graffiti – dodaje kierownik Wójcik.
Spółdzielnia Mieszkaniowa Przyszłość „Jędrzejów”, która administruje 54 budynkami, wszystkie szkody i straty, które zostały wyrządzone w budynkach lub na terenie administrowanym przez spółdzielnie zgłasza bezpośrednio do ubezpieczyciela, który po zbadaniu sprawy pokrywa koszty naprawy.
Jak poinformował Piotr Byszewski, prezes spółdzielni w tym roku największym problemem są grafficiarze, którzy nawet obraźliwymi słowami dekorowali garaże i bloki. Takie zdarzenia również zgłaszane są do ubezpieczyciela.
Ostrowiec Św.:
W Ostrowcu Świętokrzyskim do aktów wandalizmu najczęściej dochodzi na terenie osiedli. Jak informuje Jerzy Kuźnia, kierownik działu techniczno-eksploatacyjnego w spółdzielni mieszkaniowej „Krzemionki”, większość zgłoszeń o zniszczeniu mienia jest przez policję umarzana. W związku z tym spółdzielnia sama musi pokrywać koszty naprawy, które rocznie wynoszą nie więcej, niż 20 tysięcy złotych.
– To m.in. wybicia szyb w oknach, w drzwiach wejściowych, malowanie graffiti czy też dewastacja lamp oświetlenia zewnętrznego przy budynkach – wymienia Jerzy Kuźnia.
Z kolei Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji w Ostrowcu Świętokrzyskim wydaje pieniądze tylko na naprawę tego, co zostało zniszczone w wyniku eksploatacji – mówi Katarzyna Piętos, główna księgowa.
– W ostatnich latach nie odnotowaliśmy żadnych przypadków celowego zniszczenia mienia w autobusach, dlatego nie wydatkowaliśmy na ten cel żadnych pieniędzy.