Drugi z czterech silników, sterownik śmigła i kilkadziesiąt innych ważnych dla odtworzenia tragicznej historii lotu „Liberatora” części odnaleźli na polach gminy Opatowiec pasjonaci historii. Akcję poszukiwawczą szczątków alianckiego samolotu, który rozbił się w okolicach Krzczonowa jesienią 1944 roku, zainicjowano po raz drugi.
Pierwsze poszukiwania na terenie gminy Opatowiec przeprowadzono w kwietniu. Odnaleziony został wtedy m.in. jeden z czterech silników samolotu. Poszukiwań podjęli się działacze z komitetu upamiętnienia katastrofy bombowca oraz członkowie Stowarzyszenia „Wizna 1939”.
Jak podkreśla jego prezes, Dariusz Szymanowski, sobotnie poszukiwania również okazały się owocne. Drugi silnik „Liberatora” został odnaleziony na głębokości 3,5 metra w miejscu, które wskazały urządzenia pomiarowe i świadek katastrofy bombowca. Pasjonaci historii odnaleźli również części zasobników i przechowywaną w nich amunicję, która docelowo miała trafić w ręce polskiej armii.
– Teraz wiemy, jaką konkretnie pomoc miała być przekazana żołnierzom Armii Krajowej. Cenne znaleziska były dla nas dużym zaskoczeniem. Prawdopodobnie wrócimy w to miejsca, bo tutejsza ziemia skrywa jeszcze wiele ciekawych historii – podsumował Dariusz Szymanowski.
Z poszukiwań zadowolony jest również Adam Jarkiewicz z komitetu, który zabiega o upamiętnienie katastrofy.
– Odnaleziony, drugi silnik „Liberatora” jest żywym, fizycznym dowodem tej katastrofy. Każdy, nawet najmniejszy element, wiele wnosi do naszych starań o odtworzenie i udokumentowanie tej tragicznej historii - powiedział Adam Jarkiewicz.
Zestrzelony przez Niemców samolot z ośmioosobową załogą, w skład której wchodzili brytyjscy i południowoafrykańscy piloci, podjął nieudaną próbę awaryjnego lądowania na terenie obecnej gminy Opatowiec. Katastrofę przeżył tylko strzelec pokładowy, któremu mieszkańcy udzielili schronienia. Reszta załogi została pochowana w prowizorycznej mogile. Po wojnie ich ciała zostały ekshumowane i przeniesione na Cmentarz Rakowicki w Krakowie.
Świadkiem tych wydarzeń był Stanisław Jarkiewicz, który w dniu katastrofy miał 6 lat. Jak powiedział, mieszkańcom za pomoc udzieloną ocalałemu pilotowi groziło rozstrzelanie. Dodał, że szczęśliwym trafem udało się uniknąć represji ze strony Niemców, którzy przeczesywali kolejne domostwa, zabraniając mieszkańcom zbliżać się do szczątków samolotu.
Badacze wrócą do gminy Opatowiec prawdopodobnie wiosną przyszłego roku. Wszystkie znalezione do tej pory elementy trafią do Muzeum Armii Krajowej. 14 października odsłonięty zostanie w Kocinie pomnik poświęcony załodze „Liberatora”.