To święto dziś obchodzimy po raz pierwszy. Ustawę w tej sprawie przyjął parlament, a potem podpisał prezydent Andrzej Duda.
Jak napisano w uzasadnieniu: „Dzień ten został ustanowiony w hołdzie mieszkańcom polskich wsi za ich patriotyczną postawę w czasie II wojny światowej – za pomoc udzielaną uciekinierom, osobom ukrywającym się przed prześladowaniami i wysiedlanym. Za walkę w oddziałach partyzanckich, za żywienie mieszkańców miast i żołnierzy podziemnego państwa polskiego. Mieszkańcy wsi ginęli w egzekucjach, byli wyrzucani z domów, tracili dobytek. Trafiali do sowieckich łagrów i niemieckich obozów koncentracyjnych oraz na przymusowe roboty”.
Jako przykład posłowie podali wieś Michniów w woj. świętokrzyskim. „Mieszkańcy za pomoc niesioną partyzantom zostali w okrutny sposób wymordowani w dniach 12 i 13 lipca 1943 r., miejscowość została spalona. Datę tych wydarzeń uznano za symboliczny dzień pamięci mieszkańców polskich wsi” – napisał ustawodawca.
Michniów. Mała, malownicza wieś w sercu Gór Świętokrzyskich. Miejsce naznaczone śmiercią, okrutną hitlerowską zbrodnią. To tu w 1943 roku Niemcy wymordowali ponad 200 osób, spalili domostwa, wieś zrównali z ziemią.
Na Kielecczyźnie to nie jedyna wieś, gdzie hitlerowcy dokonali pacyfikacji. Były ich dziesiątki, ale to właśnie Michniów, przez ogrom swojej tragedii, stał się symbolem męczeństwa wsi kieleckiej. Pacyfikacji dokonano tu w wyjątkowo bestialski sposób. Żywcem płonęli w swoich domach i zabudowaniach gospodarskich mężczyźni, kobiety, starcy i dzieci. Najmłodsze z dzieci miało zaledwie dziewięć dni…
„Ginęli od karabinowych salw na wiejskiej drodze i polach okalających wieś, gdzie szukali schronienia” – pisze w swojej książce „Zagłada Michniowa” Longin Kaczanowski. Masakra dokonana na mieszkańcach Michniowa była odwetem Niemców za pomoc, jaką udzielała wieś partyzantom. To tu w czerwcu 1943 roku w Górach Świętokrzyskich, 7,5 km od Michniowa, Jan Piwnik „Ponury” na polanie Wykus założył obozowisko. Zgrupowanie Partyzanckie Armii Krajowej „Ponury” liczyło 300 żołnierzy, w oddziale znaleźli się także mieszkańcy wsi.
Lato w 1943 roku było upalne. 11 lipca niedzielą ciszę przerwał warkot niemieckich aut. Oficerowie niemieccy rozglądali się po okolicy, gestykulowali, rozmawiali ze sobą. Potem odjechali. Noc minęła spokojnie – nikt nie przewidział tego, co przyniesie poranek.
Podwójny pierścień hitlerowskiej policji coraz ciaśniej zaciskał się wokół wioski. Gęsto rozlokowane oddziały gestapo sprawiały, że nikt nie miał szans, by wydostać się z pułapki. Odcięte zostały wylotowe drogi, prowadzące do Suchedniowa i Bodzentyna.
O świcie wielu mężczyzn, jak co rano, wyszło ze swoich domów, by udać się do pracy. Nie dotarli tam. Każdego, kogo napotkał hitlerowski patrol, zatrzymywano i prowadzono w jedno miejsce na skraju lasu. Tam oczekiwali na egzekucję.
– Wtedy w poniedziałek, 12 lipca tato wyszedł rano do pracy. Zginął w jednej z podpalonych stodół – wspomina Wanda Pietrzyk, która jako niemowlę cudem ocalała z pacyfikacji.
Akcja pacyfikacyjna była precyzyjnie przemyślana przez Niemców. Dokładnie wiedzieli, kto współpracował z partyzantami. Posiadali tzw. listy proskrypcyjne, było tam wszystko: imię i nazwisko podejrzanego, data i miejsce urodzenia. W pobliżu szkoły w Michniowie, żandarmeria zgromadziła 18 mężczyzn. Jeśli nazwiska podawane przez zatrzymanych zgadzały się z listą, zabijali ich strzałem w tył głowy.
– Niemiecki oficer na masce samochodu miał rozłożona listę nazwisk. Kto doniósł, kto pomagał partyzantom – wspomina Edward Materek.
Aresztowanych w domach mężczyzn, z listy podejrzanych, wyprowadzano na ulicę. Niemcy podzielili ich na grupy i wprowadzili do czterech stodół rozlokowanych na terenie wsi: rzucali granaty, strzelali, oblewali benzyną i podpalali te stodoły.
Pierwszego dnia pacyfikacji żandarmeria niemiecka aresztowała także 10 mężczyzn ze wsi Michniów, trafili do kieleckiego więzienia. 18 aresztowanych młodych kobiet wywieziono na roboty do Niemiec.
Wiadomość o rozpoczęciu pacyfikacji Michniowa zastała żołnierzy „Ponurego” w ich bazie na Wykusie. Tragedia wsi wywołała duże poruszenie. Wielu żołnierzy pochodziło bowiem z Michniowa, wielu innych utrzymywało dobre relacje z jego mieszkańcami.
W nocy partyzantka w odwecie za Michniów uderzyła na niemiecki pociąg. Jechali nim głównie żołnierze. To zdenerwowało Niemców. Na drugi dzień znów otoczyli Michniów. Mordowali już wszystkich, nie patrzyli, czy to dziecko, kobieta, czy stary.
Tym razem nie było już aresztowań. Niemcy wchodzili do domów, zabudowań i strzelali do mieszkańców. Palili całe gospodarstwa.
Jedna z mieszkanek mówi, że ocalała cudem. W chwili pacyfikacji miała zaledwie pięć miesięcy. Życie zawdzięcza swojej babci, która wiedziała, że Niemcy wrócą, że koszmar jeszcze się nie skończył, to ona namówiła jej mamę by uciec do lasu.
15 lipca 1943 mieszkańcy sąsiednich wsi pogrzebali szczątki zamordowanych w Michniowie we wspólnej mogile, wykopanej na działce w pobliżu szkoły. Niemcy wyrazili zgodę na pochówek ofiar. Rozkazali jednak zaorać grób, nie pozwolili postawić tam krzyża.
Kilka dni po pacyfikacji Michniowa harcerze z Szarych Szeregów postawili przy torach kolejowych linii Warszawa–Kraków dwie tablice – jedną z napisem „Niemiecki Katyń”. Niemcy zakazali odbudowy wsi i uprawy okolicznych pól. Ocalałych mieszkańców traktowano natomiast jak wyjętych spod prawa. Po wojnie nie udało się co prawda odnaleźć żadnego pisemnego zarządzenia w tej sprawie, lecz zdaniem polskich historyków szereg dowodów świadczy, iż takie rozkazy zostały wydane.
Sołtysom okolicznych wsi zakazano niesienia pomocy ocalałym, a okolice Michniowa były intensywnie patrolowane przez niemiecką żandarmerię. 10 osób aresztowanych w pierwszym dniu pacyfikacji zostało poddanych ciężkiemu śledztwu.
Najnowsze badania w sprawie liczby ofiar pacyfikacji Michniowa, przeprowadzone przez Ewę Kołomańską, pozwoliły ustalić, że 12-13 lipca 1943 zostało zamordowanych 204 mieszkańców Michniowa – w tym 102 mężczyzn, 54 kobiety i 48 dzieci (w wieku od 9 dni do 15 lat
Wszystkie ofiary były narodowości polskiej. Całkowicie wymordowano 11 rodzin. Do ofiar pacyfikacji można jeszcze zaliczyć dwie osoby zastrzelone już po zakończeniu niemieckiej akcji, a także siedem osób zamordowanych w obozach koncentracyjnych. Nie jest również wykluczone, że w gronie osób zamordowanych w dniach 12-13 lipca 1943 znalazły się nierozpoznane dotąd osoby, nie będące stałymi mieszkańcami Michniowa – tj. osiedleni tam wygnańcy z ziem wcielonych do Rzeszy lub osoby, które podczas pacyfikacji znalazły się przypadkowo na terenie wsi.
Zdaniem Longina Kaczanowskiego liczba nierozpoznanych dotąd ofiar pacyfikacji może sięgać 20 osób.