Desperat, który dziś rano zamknął się w jednym z mieszkań bloku przy ulicy Mickiewicza w Ostrowcu Świętokrzyskim, trafił do szpitala. O zdarzeniu dyżurnego policji poinformował sam sprawca zamieszania.
– Zadzwonił mężczyzna i powiedział, że zamknął się w mieszkaniu. Z jego relacji wynikało, że w lokalu może mieć niebezpieczne materiały – poinformowała Beata Grubner z Komendy Powiatowej Policji w Ostrowcu Świętokrzyskim.
– Mężczyzna nie chciał nikomu otworzyć drzwi. W związku z tym na miejscu pracowali policjanci oraz inne służby ratunkowe. Mundurowi z zespołu negocjacyjnego podejmowali z nim rozmowy - relacjonuje Beata Grubner.
Potem do akcji wkroczyli policjanci z wydziału antyterrorystycznego, którzy dostali się do mieszkania.
Wcześniej funkcjonariusze ewakuowali mieszkańców i wyłączyli z ruchu część ulicy. Jak informuje Robert Sobczyk z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Ostrowcu Świętokrzyskim, z dwóch bloków zostało wyprowadzonych łącznie 15 osób. Po tym, jak policja zakończyła działania, ze względu na bezpieczeństwo lokatorów, strażacy sprawdzili, czy w mieszkaniu mężczyzny nie ma materiałów lub substancji wybuchowych. Kiedy okazało się, że sytuacja jest opanowana, mieszkańcy mogli wrócić do swoich mieszkań.
Jak wynika z informacji przekazanych przez lokatorów bloku przy ulicy Mickiewicza 11, mężczyzna od wielu lat leczył się psychiatrycznie. Jak relacjonują, zdarzało się, że miał on napady agresji, jednak nie były one aż tak niebezpieczne, jak ten dzisiejszy.