W 75 rocznicę rozstrzelania przez Niemców 45. dzieci żydowskich na kieleckim cmentarzu żydowskim odbyły się uroczystości upamiętniające tamtą tragedię. Przy grobie pomordowanych ks. Jacek Kopeć odmówił psalm, a uczniowie z Gimnazjum Integracyjnego nr 4 w Kielcach przypomnieli nazwiska ofiar, z których najmłodsza miała 15 miesięcy, a najstarsza 13 lat.
Następnie Andrzej Białek ze Stowarzyszenia im. J. Karskiego w Kielcach odczytał przesłanie, jakie na 70. rocznicę przygotował Stefan Zabłocki – jeden z trzech ocalałych wtedy chłopców. Na zakończenie uroczystości uczniowie kieleckich szkół złożyli na grobie pomordowanych dzieci 45 białych goździków i zapalili znicze.
Wszyscy młodzi ludzie zostali też zaproszeni do udziału w warsztatach ceramicznych organizowanych przez Instytut Kultury Spotkania i Dialogu w Kielcach. Od kilku bowiem lat przyjął się zwyczaj, że odwiedzająca cmentarz młodzież, także przybyła z Izraela, kładzie na tej mogile rozmaite zabawki. A te pierwsze, ceramiczne wykonane przez światowej sławy artystę – ceramika – Marka Cecułę są już mocno podniszczone, więc trzeba je odnowić i uzupełnić, a może nawet dodać nowe.
Tragedia sprzed 75. lat rozegrała się w niecały rok po zagładzie getta kieleckiego, kiedy to w trzy sierpniowe dni w 1942 roku Niemcy wywieźli do Treblinki i zgładzili ponad 20 tysięcy Żydów, a 7 tysięcy zamordowali na terenie miasta. W Kielcach została wtedy jedynie garstka Żydów, która była wykorzystywana jako siła robocza w obozach pracy. Niemcy używali ich także do prac związanych z rabowaniem mienia pozostawionego przez wywiezionych do obozu zagłady. 23 maja 1943 hitlerowcy zarządzili zbiórkę na placu apelowym obozu, podczas której odebrano dzieci rodzicom i zamknięto je razem w drewnianym baraku. Dzieci, uznane za niezdolne do pracy, a więc niepotrzebne, zostały następnie wywiezione na cmentarz żydowski na Pakoszu i tam rozstrzelane. Stefan Zabłocki i jego 2 koledzy – Januszek i Kiwa ukryli się wówczas na strychu baraku, gdzie spędzili 4 doby, ale dzięki temu ocaleli.