Ulicami Kielc przejdzie dziś V Marsz Katyński. W ten sposób uczczona będzie pamięć ofiar Golgoty Wschodu. Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej przypomniała na naszej antenie, że po agresji Związku Sowieckiego na Polskę w 1939 roku po stronie radzieckiej znalazło się 250 tysięcy Polaków.
Z tej grupy wyselekcjonowano głównie oficerów wojska i funkcjonariuszy policji, którzy trafili do łagrów. Tam poddawani byli indoktrynacji, która okazała się bezskuteczna, dlatego prawdopodobnie zdecydowano o ich zgładzeniu. – Bano się oporu antykomunistycznego ze strony ludzi, którzy stanowili elitę narodu polskiego i mogli być przeszkodą dla realizacji celów sowieckich. Wiemy dziś, że ta akcja wyniszczania polskiej inteligencji zarówno przez jednego okupanta, jak i drugiego, była zaplanowana dużo wcześniej. Odciąć mózg narodowi, naród popada w chaos, wówczas można tym narodem lepiej rządzić – stwierdziła Dorota Koczwańska- Kalita.
Dodała, że ta zbrodnia nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego. Sowieci nie przypuszczali, że kiedykolwiek zostanie ujawniona, mimo, że rząd polski na uchodźstwie pytał o swoich obywateli. Dopiero, kiedy upadł sojusz radziecko-niemiecki, Niemcy, którzy przypadkowo odnaleźli masowe groby Polaków w Lesie Katyńskim, poinformowali świat o tej zbrodni. Od tego momentu rozpoczęła się batalia o prawdę, sprzeciwiająca się kłamstwu katyńskiemu, które trwało przecież do 1990 roku.
Dorota Koczwańska-Kalita przypomniała, że dopiero w 2010 roku Polska otrzymała część dokumentacji z umorzonego śledztwa rosyjskiego, którego wynik był utajniony. Do tej pory Federacja Rosyjska nie przekazała naszemu krajowi 35 tomów akt oraz uzasadnienia, dotyczącego umorzenia śledztwa. Nie możemy zatem powiedzieć, że ta sprawa została zakończona, bo przecież nikt nawet w sposób symboliczny nie został za nią ukarany – podkreśliła naczelnik kieleckiej delegatury IPN.
Anna Łakomiec, prezes Stowarzyszenia Kielecka Rodzina Katyńska powiedziała, że utrata ojca, brata, czy syna była wielkim ciosem dla rodzin. – Ta rana była ciągle żywa, bo matki nie były przygotowane, by przejąć obowiązki mężów, dzieci tęskniły za ciepłem ojca. Po wojnie rodziny katyńskie były prześladowane. Jeśli dziecko przyznało się do tego, że ojciec spoczywa w Katyniu, to nie mogły na przykład dostać się na studia, nie mogły dostać lepszej pracy. Zawsze te dzieci były „drugiej kategorii”. I do tej pory ta rana wciąż jest – powiedziała Anna Łakomiec.
Zdaniem prezes stowarzyszenia, rodzinom katyńskim brakuje zadośćuczynienia w postaci prawdy o tym, co wydarzyło się na Wschodzie. Żeby ta prawda nigdy nie została zasypana w dołach – powiedziała Anna Łakomiec, cytując słowa franciszkanina ojca Eligiusza Dymowskiego.