Czy prokuratura zajmie się sprawą watahy bezpańskich psów w Sandomierzu? Zawiadomienie złożył do śledczych prezes Spółdzielni Budownictwa Mieszkaniowego „Sandomierz”, a zarazem miejski radny Andrzej Bolewski.
Zwraca on uwagę, że agresywne zwierzęta błąkają się po osiedlu w prawobrzeżnej części miasta. Zdaniem prezesa, psy stanowią zagrożenie dla ludzi, a szczególnie dla dzieci. Zwierzęta zagryzły już kilka kotów. Czworonogi mają schronienie w budach na terenie zakładu Pilkington. Zdaniem Andrzeja Bolewskiego, spółka nie zachowuje należytych środków ostrożności, dlatego psy mogą się swobodnie przemieszczać.
Pilkington nie udzielił dziś odpowiedzi na nasze pytania w tej sprawie. Czekamy na komunikat mailowy. Z nieoficjalnych przekazów wiadomo, że spółka podejmowała próby wyłapania psów, nawiązano także współpracę ze schroniskiem w Sandomierzu. Pilkington kupił 3 kojce dla zwierząt.
W rozwiązanie problemu zaangażowane są także władze miasta. Jak powiedział Jacek Kuliga, naczelnik wydziału nadzoru komunalnego, działania podejmowane są wspólnie z Pilkington Polska. W zakładzie ustawiono pułapki na zwierzęta. Ostatnio udało się złapać dwa dorosłe osobniki, które przewieziono do schroniska wraz z sześcioma szczeniakami. W prawobrzeżnej części miasta do wyłapania zostało jeszcze około 5 zwierząt.
– Akcja prowadzona będzie do skutku, a schronisko jest na to przygotowane – dodał Jacek Kuliga.
Przypomniał, że miasto powiększyło i utwardziło ostatnio teren placówki. Zwiększono także do 130 tysięcy złotych rocznie nakłady na jej utrzymanie. Dzięki modernizacji, schronisko będzie mogło przyjąć o 15 psów więcej.