Korona Kielce nie przedłużyła swojej fantastycznej passy meczów bez porażki. „Żółto – czerwoni” przegrali na „Kolporter Arenie” z Arką Gdynia 0:3 (0:1). Bramki dla gości zdobywali: w 36 minucie Siemaszko, 49. Warcholak i 60 Szwoch.
Bardzo dobrze rozpoczęli to spotkanie podopieczni Leszka Ojrzyńskiego. Już w 30 sekundzie oddali groźny strzał na bramkę Gostomskiego, ale kielecki bramkarze dobrze wypiąstkował piłkę nad bramkę. W odpowiedzi niecelnie z dystansu uderzał Cebula. W 5 minucie doskonale prawą stroną popędził Rymaniak, ale nikt nie zamknął jego dośrodkowania.
Niesamowite emocje przyniósł nam początek tego meczu. Spotkanie toczyło się „akcja za akcję”, a goście pokazywali, że nie przyjechali tu tylko się bronić. Gdańszczanie, jak to mają w zwyczaju zespoły prowadzone przez Leszka Ojrzyńskiego, imponowali walecznością, nie odpuszczając nogi podczas sytuacji stykowych.
W 9 minucie bardzo dobrze z rzutu rożnego dośrodkowywał Cvijanović, wprost na głowę Kaczarawy, ale Gruzin uderzył ponad bramką Steinborsa. W 13 minucie Korona powinna objąć prowadzenie. Kolejny raz z rogu dośrodkowywał Cvijanović, Rymaniak przeskoczył obrońcę, uderzył głową tuż przy słupku, ale niesamowicie interweniował Steinbors.
W odpowiedzi w doskonałej sytuacji znalazł się Siemaszko, który wykorzystał fatalny błąd Diawa, stanął oko w oko z Gostomskim, ale na szczęście obok bramki. W 25 minucie dwa doskonałe zagrania otrzymał Kaczarawa, ale Gruzin na początku spotkania miał zdecydowanie zwichrowany celownik.
W 34 minucie kolejną niesamowitą okazję mieli kielczanie. Doskonałą piłkę dostał Soriano, który mocno uderzył, ale znów na wysokości zadania stanął bramkarz gdańszczan. Dwie minuty później skapitulował Gostomski. Piłkę wybijał jeden z zawodników Arki. Ta doskonale trafiła do Siemaszki, który wyszedł sam na sam z Gostomski. Kielecki bramkarz próbował jeszcze wyjść daleko z bramki, ale napastnik gości go przelobował.
Kielczanie ruszyli do ataku, ale w ich poczynaniach było widać zdenerwowanie. Do końca pierwszej połowy podopieczni Gino Lettieriego nie zdołali już poprawić wyniku.
Druga część rozpoczęła się pod dyktando Arki. W 48 bardzo mocno po ziemi uderzał Warcholak, ale piłkę odbił Gostomski. Minutę później obrońca gości okazał się jednak dużo bardziej skuteczny. Uderzał piłkę z rzutu wolnego, ta odbiła się jeszcze od muru i kompletnie zmyliła Gostomskiego, który po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki.
W 54 minucie z rzutu wolnego po ziemi uderzał Możdżeń, ale wprost w Steinborsa. Korona szukała swoich okazji, ale całkiem dobrze spisywała się defensywa i druga linia Arki, skutecznie utrudniając „żółto – czerwonym” konstruowanie ataków. Chwilę później znów groźna akcja Korony po rzucie rożnym. Wrzucał – standardowo – Cvijanović, piłkę głową uderzał Kaczarawa, ale dobrze wybijał Steinbors. W 57 minucie Gino Lettieri ściągnął Mateusza Możdżenia i Elie Soriano. W ich miejsce pojawili się Maciej Górski i Jacek Kiełb.
Kiedy wydawało się, że Korona ruszy do odrabiania strat, dostała kolejny cios. Błąd w środku popełnił Dejmek, który stracił piłkę. Doskonałą górną piłkę dostał Szwoch, który wpadł w pole karne, uderzył mocno pod poprzeczkę i Gostomski trzeci raz w tym meczu skapitulował.
W 67 minucie doskonale z rzutu wolnego dośrodkowywał Cvijanović, piłkę wślizgiem strącił Kaczarawa, ale to nie sprawiło wielkich trudności Steinborsowi. 8 minut później bardzo dobrze uderzał Siemaszko, ale Gostomski z trudem sparował piłkę na rzut rożny.
Korona się nie poddawała. W 80 minucie korner wykonywał Cvijanović, doskonałą piłkę dostał Dejmek, ale kapitan Korony uderzył piłkę głową nad bramką. Końcówka spotkania nie przyniosła już większych emocji ani zrywów z jednej lub drugiej strony. Ostatecznie Korona przegrała z Arką 0:3. Tym samym gdynianie zbliżyli się do „żółto – czerwonych” w tabeli LOTTO Ekstraklasy na 2 punkty.
Po meczu powiedzieli:
Gino Lettieri: – Duże słowa uznania należą się dla Arki, która wygrała zasłużenie. Dzisiaj na boisku było widać to, o czym mówiliśmy przez ostatnie parę tygodni. Musimy się jeszcze dużo uczyć. Przeciwnik pokazał nam naszą granicę. Nie będziemy się jednak długo smucili, bo do tej pory graliśmy dobrą rundę. Zdarzają się takie mecze. Teraz będziemy pracować, żeby to poprawić. Pierwsze dwie bramki w zasadzie strzeliliśmy sobie sami. Przy 0:1 był błąd, a przy drugim golu mur nie powinien się rozchodzić. Z drugiej strony w pierwszej połowie oddaliśmy 17 strzałów na bramkę, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać i przez to przegraliśmy. Myślę, że jakby to spotkanie trwało nawet godzinę dłużej, to też nic byśmy nie strzelili.
Leszek Ojrzyński: – Przede wszystkim chciałem podziękować drużynie, która zagrała dobry mecz. Po ostatnim wyjazdowym starciu nie było u nas wesoło. Do tego chłopcy wiedzieli, że odkąd odszedłem z Korony, to przegrałem tu trzy spotkania. W końcu jednak ten stadion zastał odczarowany. Szkoda, że następny mecz jest rak szybko, bo we wtorek, dlatego nie można się dłużej pocieszyć. Mieliśmy dużo sytuacji, nie tylko tych bramkowych. Drużyna gospodarzy jednak też miała swoje okazje, dlatego mecz mógł się podobać publiczności. Cieszymy się też, że zagraliśmy na zero z tyłu. Teraz przyjeżdża do nas lider. Niestety straciliśmy jednego zawodnika, bo problemy z kręgosłupem miał Adam Danch. Te zwycięstwo dedykujemy masażyście Markowi Latosowi, który na ławce rezerwowej o mało co nie zszedł na zawał. Dzisiaj ma urodziny, więc chłopaki na pewno zaśpiewają mu w autokarze piosenkę. Musimy się szybko cieszyć, bo następne mecze przed nami.
Korona Kielce – Arka Gdynia 0:3 (0:1)
Bramki: 0:1 Rafał Siemaszko (36), 0:2 Marcin Warcholak (49), 0:3 Mateusz Szwoch (60).
Żółta kartka – Korona Kielce: Jakub Żubrowski. Arka Gdynia: Marcin Warcholak.
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 7 713.
Korona Kielce: Maciej Gostomski – Bartosz Rymaniak, Radek Dejmek, Elhadji Pape Diaw, Ken Kallaste – Marcin Cebula (46. Łukasz Kosakiewicz), Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń (58. Jacek Kiełb), Goran Cvijanovic – Elia Soriano (58. Maciej Górski), Nika Kaczarawa.
Arka Gdynia: Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Frederik Helstrup, Michał Marcjanik, Marcin Warcholak – Adam Danch (46. Dawid Sołdecki), Michał Nalepa, Antoni Łukasiewicz, Mateusz Szwoch, Grzegorz Piesio (73. Marcus Vinicius) – Rafał Siemaszko (86. Ruben Jurado).