Klęska nieurodzaju – tak spowodowane wiosennymi przymrozkami straty w sadach naszego regionu określa Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Na 68 gminnych komisji powołanych w województwie świętokrzyskim do szacowania strat tylko osiem nie zakończyło jeszcze pracy. W powiecie sandomierskim, który jest w kraju drugim, po grójeckim, zagłębiem sadowniczym, największe straty dotyczą owoców miękkich. Przymrozki w stu procentach zniszczyły czereśnie, morele, a w niektórych gminach jak np. w Koprzywnicy także i wiśnie. Nieco mniejsze straty dotyczą sadów jabłoniowych, gdzie generalnie szkody szacuje się na poziomie od 70 do 80 procent. Najgorzej jest w gminach nadwiślańskich: Dwikozy, Zawichost i Koprzywnica. Najmniej strat stwierdzono w gminie Obrazów – od 40 do 50 procent.
Wiosenne przymrozki zniszczyły także potencjał sadowniczy gminy Szydłów w powiecie staszowskim, która jest zagłębiem śliwkowym naszego kraju. Jak poinformował wójt Jan Klamczyński straty w sadach wynoszą od 85 do 95 procent. Dotyczą ponad 2 tysięcy hektarów upraw. Szacuje się, że sięgają prawie 19 milionów złotych.
– W minionych latach z naszej gminy wyjeżdżało rocznie nawet tysiąc tirów wypełnionych owocami. Teraz, jeżeli uda się zapełnić kilka i wysłać na sprzedaż, to będzie wszystko – powiedział wójt Klamczyński.
Rząd obiecał pomoc finansową dla rolników poszkodowanych przymrozkami. Na razie minister rolnictwa nie określił wysokości kwoty, jaka będzie wypłacana do hektara zniszczonych upraw. Decyzja zostanie podjęta wtedy, gdy znana będzie skala strat w całym kraju.